Hmm, albo ze mnie dupasmakosz, albo mam dobrą lodówkę:)
Ja swoje ziarna (np. kupione u Antonia) przechowuję tak: co nie używam, to leży w kartonie na półce, nie otwarte (czyli zapakowane firmowo).
Co otwieram, to przesypuję do słoja z bezczelną uszczelką i klipsem, i do lodówy.
Używam tak, że wyjmuję kieliszek ziaren (serio), co odpowiada porcji kawy np. do mukki, jeśli akurat mam ochotę na cappu.
Słój stoi na górnej półce, wyciągany jest ze dwa razy dziennie, góra trzy.
Nie zauważyłem, żeby cokolwiek się na ziarnach (w słoju) skraplało czy wpływało na zapach.
Jedynie po powrocie z wakacji, po trzech tyg. intensywność zapachu była niższa. Ale ciągle nie było jakiś dramatów.
(może dlatego, że nie trzymam w lodówce ostrych zapachowo rzeczy, bo z reguły kupuję na bieżąco sery czy co tam akurat potrzeba.)
EDIT.
Zrobię tak, że nowe ziarna (do otwarcia za kilka dni) wsypie po połowie do dwóch słojów (akurat mam dwa identyczne).
Jeden przechowam tak jak do tej pory, drugi postawię na lodówce (nie jest nasłoneczniona).
Będę używał ziaren naprzemiennie i po dwóch tygodniach, albo miesiącu (zależy jaką paczkę otworzę), jak się będą kończyć, opiszę ewentualną różnicę.
Całe życie się uczę (a i tak głupi umrę), więc czemu miałbym nie ulepszyć metody przechowywania ziarna?