Dzisiaj MaraX zrobiła mi niemiłą niespodziankę.
Zagrzała się, zapiąłem kolbę, odpaliłem ekstrakcję i ... pompa działa a ciśnienie nie rośnie.
Bez kolby coś tam kapało. Na ślepym sitku wskaźnik ciśnienia leżał bez ducha na zerze. Trochę wody spływało do tacki po opuszczeniu dźwigni. Rano jeszcze wszystko działało.
Po wstępnej rozbiórce ekspresu pompa okazała się na szczęście sprawna.
Przy takim zachowaniu YT i kanał Lelita podpowiedział jako winowajcę dwudrożny zawór solenoidowy. To draństwo jest ukryte bardziej niż trójdrożny a żeby się do niego dobrać trzeba odkręcić/zdjąć w sumie 5 rurek i wyciągnąć cały zespół dwóch solenoidów, łączników, kolanek i OPV.
Wg miernika obie cewki na solenoidach działały, znaczy dawały rezystancję na skończonej wartości.
Rozbiórka dwudrożnego do czyszczenia to też niezbyt prosta sprawa. Wszystko złapane na klej do gwintów, bez uczciwego imadła to męka, dlatego mało mnie nie trafiło, bo mam tylko ślusarskie, które obracało się razem z kluczem. Pod przemocą i z pomocą wielkiego klucza szwedzkiego jako zastępstwo imadła udało się to rozkręcić. W środku nawet mało osadu, lekki kamień, wyczyściłem na błysk.
Poskładałem to bez żadnych nadziei a tu niespodzianka. Mara ożyła, zbudowała ciśnienie na ślepym, pozwoliła nawet kawę zrobić.
Teraz pozostaje czekać na rozwój wypadków. I być może kupić już zawór na zapas.
Ekspres regularnie, co roku odkamieniany, działający zawsze na filtrze. Ostatnie odkamienianie z 3 miechy temu.
A może rzucić to połączenie elektroniki z hydrauliką i pójść w stronę dźwigni? Proste to, nieskomplikowane i ładnie wygląda. Takie myśli towarzyszyły mi przez cały proces grzebania w Marze.