Połowę już kojarzę, przekopuję się dalej przez wątek właśnie. Spróbuję z mieleniem jak do kawiarki, będzie jakiś punkt zaczepienia.
Natomiast właśnie sączę swoje pierwsze własnoręcznie przyrządzone cappu. Ustawiłam na elektrycznej kuchence za wysoką temperaturę i miałam strasznie burzliwe chlapanie, następnym razem muszę się mniej niecierpliwić, bo dzisiaj zaliczyłam myśli "co mi ta kawa tak długo nie chce lecieć, czyżby za mała temperatura" i jak zaczęłam podkręcać to zepsułam. Ale kawa zaskakująco fajna, acz gorzkawa przez moje niedopatrzenie. No i stwierdziłam, że wleję całe podwójne espresso z kawiarki, bo czemu by nie, przez co mimo odporności na kofeinę lekko mnie kopie. Smaczna kawa, fajnie mi dobrali w Synergii, rzeczywiście mleko nie tłumi jej smaku. Jest dobrze, jeszcze dzisiaj skosztuję cappu z phina i jutro dalej próbuję ujarzmić kawiarkę.
Natomiast przy spienianiu mleka co prawda całe mleko mi się zmienia w lekką delikatną piankę, tak jakby czekolada bąbelkowa ale w płynie (trudno mi opisać, taka puszysta), ale tworzy się mocny pianowy kożuch na górze. Przy przelaniu do kawy jest całkiem ok, ale to bardziej zbita konsystencja niż na filmikach na YT. No i po chwili ta większa piana osadza się na górze i zostaje w filiżance niczym bita śmietana. Za długo spieniam? Mleko podgrzewam z termometrem do ok 65C, przelewam z garnka do słoika i spieniam brzęczkiem.
EDIT:
Przede wszystkim piję bez cukru, bo czas się przestawić. I mimo tej goryczy, mocnej dosyć przez mój błąd, kawa jest... słodkawa? Ciężko mi opisać. Jednocześnie czuję gorycz i taką jakby delikatną nutkę słodyczy. W skrócie - jest to gorycz całkowicie pijalna. Co jest niesłychane, bo nienawidzę wszystkiego co gorzkie, nawet gorzką czekoladę muszę sobie dawkować odpowiednio. Jestem w lekkim szoku.
No i to cappu zostawia fajny kawowy posmak w ustach, trochę jakbym sobie włożyła ziarnko kawy pod język. Zarąbiste!