tylko że to są te tradycje jak w dowcipie z babcią obcinającą nogi kurczaka i skąpym dziadkiem co najmniejszy piekarnik kupił
Valeri bardzo dobrze mówi, pewnie, że jak się dojdzie do wprawy, przyzwyczai do proporcji, kształtu czy rozmiaru swojego tygielka czy do zachowania tej piany, to termometr będzie zbędny, ale do nauki to bardzo dobry pomysł
ze dwa lata temu przełamałem się do zakupu tygielka i bardzo wciągnęła mnie ta metoda, znałem doś dobrze ten smak z kilku krajów arabskich czy bałkańskich ale dopiero w domu odkryłem, że to nie musi być słodko-gorzka ciekawostka, tylko pełnoprawna metoda ekstrakcji. Oglądałem dziesiątki filmików, od mistrzostw przez poradniki instytutów kultury po starą gospodynię nad kuchenką się jąkającą, szukałem w paru książkach czy artykułach, kilku ciekawych ludzi zagadałem w internetach.
Wnioski mam takie, że istnieje wielka różnorodność zasad, często się wykluczających i wszystkie są tymi prawdziwymi właściwymi, większość też jest lokalnymi miejskimi legendami, które ludzie robią, bo tak się robi, od zawsze, bo tak ma być, nie mając za bardzo pojęcia ani po co, ani co chcą osiągnąć.
Ogólnie ja dostrzegam dwie główne drogi, mieszankę tradycyjnych, kręcących się wokół starej zwietrzałej mielonej kawy, dość niskiej jakości, fest ciemno palonej i często dodatkowo przypalanej podczas przygotowania, przeparzonej i solidnie posłodzonej. To w sumie nie jest takie złe jak się wydaje, ale dla mnie to taka ciekawostka, do łyknięcia dla zabawy od czasu do czasu, najlepiej na urlopie.
Albo drogę stosowaną na mistrzostwach, jasno palone, świetne kawy, podgrzewanie wody przed połączeniem z kawą i jedno "podnoszenie", żeby mieć możliwość kontroli nad czasem ekstrakcji i nie dopuszczać do przeparzenia, co też wiąże się z pilnowaniem, żeby nie zagotować naszej kawy. Tutaj działania mają cel i powód a sama procedura pozwala nam na powtarzalność i całkiem niezłą kontrolę na ekstrakcją.
jest parę jednoznacznie złych pomysłów, oczywiście wszystkich tradycyjnych, prawdziwych i jedynych oryginalnych, od pradziada kultywowanych
- podnoszenie tu uciesze gawiedzi, turyści to uwielbiają, widziałem 2, 3 a nawet 4 razy buchane wulkany
nie słyszałem żadnego logicznego wyjaśnienia wielokrotnego podnoszenia, poza frajdą z zabawy
prawie zawsze prowadzi to do gotowania kawy i nadekstrakcji
- nie mieszanie kawy przy łączeniu z wodą, nie mieszamy podczas grzania, żeby nie przyśpieszać ekstrakcji w trudny do kontroli sposób, ale niektórzy nie mieszają wogóle, w efekcie aż do czasu bąbli pływają po kawie klumpy suchej kawy, to nie ma sensu
- wsypywanie kawy do wrzącej już wody, wydaje mi się że na Bałkanach najbardziej popularne, tu nie psujemy niby niczego, ale to jest zwyczajnie niebezpieczne, działa dobrze z starą, zwietrzałą kawą, jak tak się zrobi z świeżą, to się łatwo popatrzyć można, kawa świeża, czyli bogata w dwutlenek węgla, mieszana z wrzątkiem dosłownie bucha, trza być ostrożnym. Zalewanie zimną wodą, co znowu jest kultywowane najczęściej w tureckich klimatach, zwyczajnie nadmiernie przedłuża i bardziej przeparza nam efekt
Dzisiaj piłem mytą Nikarague z kontrolowanej fermentacji, palonej do filtrów, gęstość i intensywność z tygielka sprawia, że smakuje jak dżem owocowy, mało kto by użył cukru
Bardzo polecam posłuchać pana Tugaya Yildizli, niezwykle dużo zrobił dla tej metody i dla rozpowszechnienia jej w świecie kaw speciality, tutaj długi, bo godzinny ale bardzo dobry i wyczerpujący materiał z jego udziałem, wyczerpuje większość ewentualnych pytań. Już go napewno wklejałem na forum, ale to i tak im więcej tym lepiej.
Na ich kanale jest też wersja skrócona, european coffee trip mają ze dwa czy trzy filmiki z nim czy z wedle jego wytycznych, treściwe jak to oni mają w zwyczaju
przepis wrzucony powyżej, z 2016 roku, też się opiera na podobnych wytycznych i też ładnie jest zmontowany