Już od paru lat, przymierzam się do zmiany i-mini, a ta bestyja nie chce się wykończyć...
Jestem zdany przez to, na smak kawy zmielonej tylko w tym hałaśliwym urządzeniu i nie wiem czy piję poprawne espresso.
Moje doznania kończą się na kwaśny lub gorzki...
====================================
Jakby Ktoś nie widział, to i-mini wygląda tak...
Ten konkretnie model, to i-3 Black (znaczy chyba czarny...)
Odlew z aluminium, w środku ma nawet silnik. Nie wiem czy ma jakieś zalety, dla mnie wystarczy że mieli. Przekłada się to z kolei
na możliwości ekspresu, który produkuje dla mnie espresso.
Pomijam tu opinie o nierównomierności przemiału i-mini. Nie jest to problem, z którego powodu rwałbym sobie włosy z głowy.
Nie jestem aż takim perfekcjonistą doszukiwania się w espresso smaków, smaczków czy innych niuansów sensorycznych.
Zadowala mnie odczuwanie kwaskowatości, czasami coś mnie połechcze goryczką czekolady i już jestem happy.
Piszę tak trochę ironicznie o tym wszystkim, bo porównując efekty z mojego młynka i ekspresu, z tym co jest serwowane z bardziej zaawansowanych sprzętów, tak bardzo nie ma się czego wstydzić.
Co nie znaczy, że nie dorzucę do kompletu jeszcze jednego młynka, może coś na M...
Aby wyeliminować trochę chybotliwy styl bycia podczas namielania do Pfa, dorobiłem mu, czyli młynkowi, podstawę też w kolorze czarnym i już go nie ciągnie do tyłu.
Z przyzwyczajenia trzymam go za kapelusz, ale hopper się nie kręci, co było czasami denerwujące. Nie kręci się bo okręciłem tuleję na dole taśmą klejącą, też czarną.
Co do regulacji...
oto słynna metoda Jogiego:
Żeby zabrać się do ustawiania żaren, trzeba zdjąć dekiel po odkręceniu jednego wkręta, później, żeby nie robić milion obrotów śrubą mikrometryczną, trzeba ją odłączyć od zębatki żarna (dwa wkręty na dole stopki - uchwytu śruby).
Wtedy można zaspokoić ciekawość i najpierw całkiem odkręcić górne żarno kręcąc palcami za te ząbki dookoła. Można trochę wyczyścić resztki. (Właściwie to przecież ta procedura służy głównie sprawnemu czyszczeniu żaren.)
Później tak samo trzeba wkręcić żarno do oporu, zaznaczyć jakąś strzałkę, punkt gdziekolwiek i odkręcić niecałe pół obrotu (przy nowych żarnach może pół?). Teraz w takim ustawieniu przykręcamy z powrotem śrubę i dekiel. Zakładamy zasobnik ziaren i sprawdzamy, czy dla danej mieszanki jest OK. Poza tym jakiś znaczek na pokrętle śruby się przyda, żeby mieć pewność ile obrotów się robi. W zależności od mieszanki może tu być potrzebne jeszcze kilka obrotów korekty.
Przy następnym odkryciu żaren ustawienie strzałki na żarnie będzie podpowiadało, jak trzeba ustawić po czyszczeniu.
U mnie rozkręcałem żarna już przy poprawnym ustawieniu i zaznaczyłem strzałkę na godzinie 12. Styk żaren nastąpił na godzinie 17.
W dzióbku (czyli otwór wylotowy z komory namielania) pozostaje trochę kawy, ale wystarczy młynek trzepnąć lekko w bok i wszystko wylata na blat. Można też namielić na zmarnowanie trochę ziaren do oddzielnego pojemnika. Potem kawa jak znalazł do zalewajki.