Jako autor jestem wam winien aktualizację
Sprawy przybrały nieco inny obrót, kupiłem butelkę Grant's Sherry Cask i testowałem Glenfiddich 12.
Grant's to moim zdaniem bardzo udany zakup, zdecydowanie przebija marketowe blendy próbowane wcześniej.
Przeszkadza trochę aromat lakieru do paznokci i ostry finisz, ale whisky jest słodkie, czuć owoce (jabłka?) i jak dla mnie sporo nut zbożowych - nieodkryte dla mnie doświadczenie, ale o tym za chwilę.
Grant's był też testowany nosem mojej Lepszej Połowy - "nie wali łychą" - co należy traktować jako komplement.
Glenfiddich 12 to whisky delikatniejsza, zdecydowanie mniej czuć alkohol. Były jakieś owoce, ale wydawała się mniej słodka niż Grant's.
Nos Lepszej Połowy - "ten zapach wcale mi nie przeszkadza" - więc jeszcze większy plus.
Koneserem jeszcze długi czas nie zostanę, ale posmakowało mi. Teraz pójdę pewnie w sample, zażyczyłem sobie też butelkę Glenfarclas 10, żeby się upewnić czy beczka po sherry to faktycznie moja bajka.
Degustacja whisky to świetna zabawa. Myślałem, że kawowe doświadczenia ułatwią mi sprawę, ale początki były trudne. Wszystko pachniało whisky i tyle
Zmiana szkła faktycznie pomaga - mam budżetowe szklanki z Ikei:
https://www.ikea.com/pl/pl/catalog/products/90258321/ ale różnicę w porównaniu do zwykłych szklanek wyczułem.
Poza tym dużo czytania i wąchania. Opisy aromatów przedstawione przez ludzi z forum o whisky są fascynujące:
- rozgrzana guma
- aceton i lakier od paznokci
- świeżo rozbite jajko
Antonio by się odnalazł, o ile dobrze pamiętam, pisał kiedyś o aromatach moczu i linoleum w kawie.
Czytanie i szukanie tych aromatów jest super, w pewnym momencie uderza takie "kurczę, faktycznie!". Rozgrzana guma nie jest taka zła
Nuty zbożowe też mnie olśniły - w pewnym momencie przyszło skojarzenie z zapachem młyna, w którym pracowała moja mama.
Tą wspaniałą anegdotą (Karol Strasburger lubi to) zakończę - dzięki wszystkim za pomoc!