Pod kontem masowości kapsułki zrewolucjonizowały kawową Polskę.
Ciekawe zachowanie wywołało pytanie przedszkolanki, dość niewinne:
- A kawę rozpuszczalną, parzoną....?.
Odpowiedź 5 osób (równocześnie):
- Z EKSPRESU!
I tak rozmowa rodziców w przedszkolu (w trakcie Andrzejek) zeszła na kawę i rozumienie tego pojęcia. Okazało się, ze wszyscy piją kawę z ekspresu...kapsułkowego. Różnych firm i producentów, ale zostali połączenie wypowiadanym dumnie hasłem "kawa z ekspresu". Widać, że napełnia silną dumą posiadanie tego urządzenia, co prawda raczej w znaczeniu fotografa używającego prostego automatu, ale jednak. Ciekawe jest wykorzystanie tego zjawiska w propagowaniu wiedzy kawowej.
Wszelkie dywagacje o jakości naparu są ucinane krótką mantrą "Łatwo, szybko i wygodnie". Podobnie uwagi o uzależnienieniu od kilku opcji i jednego gatunku czy jakość sprzętu danego producenta, więc nie tu należy ewentualną uświadamiającą rozmowę z kapsułkowcem rozpoczynać.
Metodą prób i błędów zostało dokonane odkrycie, że choć pewne zaniepokojenie wywołuje info o zawartości kapsułki (magicznie się rozpuszcza, dokładnie tak samo jak hit rynkowy w postaci "prawdziwej kawy" która tak samo pachnie i wygląda, tylko nie zostawia śladów po sobie....) to największy efekt daje kalkulator.
Bowiem po informacji, że w zależności od firmy kapsułka to wydatek od 0,9 do 2 zł zostało to skrzętnie sprawdzone, policzone i niechętnie potwierdzone. Szok należy pogłębić informacją, ze taka sama dawka kawy w kolbie to wydatek 5-15 groszy...i puścić wodze matematycznym zdolnościom, przeliczania tego w skali roku w połączeniu z ceną kawiarni i odejmowania tego od cen zakupu sprzętu
Tak więc sytuacja się zmieniła, pierwsze koty za płoty. O otchłani niewiedzy kawowej pod strzechy trafił ON.
I szeroka rzesza ludzi pierwszy krok postawiła na kapsułkowcu.
Rodzi to pewne nowe problemy i wymusza zmianę metodologii uświadamiania, ale pozwala mieć nadzieje na sprawne postawienie następnego kroku.