Moim zdaniem na wszystko powinien być czas i miejsce. Np karpia uwielbiam, ale tylko na święta, nie wiem czy ze względu na smak, jeśli tak, to dla tego, że kojarzy mi się ze świętami,a nie dla tego, że jest taki dobry, no i pewnie dla tego, że sam go biję i oprawiam,a nie lubię tego robić, ale to już taka tradycja, że ja to robię i to tę tradycję lubię.
Podobnie jest z grillem. Przychodzi taki czas na wiosnę, kiedy temperatura za oknem zaprasza wręcz do grillowania. W tym grillowaniu najfajniejsze dla mnie jest to, że sam sobie zrobię marynatę, pójdę do mięsnego wybrać karczek, może kupię jakieś nowe szczypce czy widelec. Podpalę węgiel, poczekam na odpowiednią temperaturę, i w tym czasie powędzę się trochę w tym dymie z początkowej fazy rozpalania. Zawsze mam wrażenie, że wiatr robi mnie w konia i gdzie bym się nie przesunął to podąża za mną. Nie lubię tego,a jednak lubię, bo to część rytuału. Zawsze mnie wyganiają do grilla, bo robię to dobrze, i to już tradycja. Lubię ten relaks jak gdzieś tam jest harmider, dzieci krzyczą i biegają,a ja mam przy grillu spokój. Lubię jak każdemu smakuje mój karczek, nawet ojciec przestał już chwalić jakiś tam karczek, który kiedyś jadł na stoku w Szczyrku.
A grill gazowy? Nie widzę tego, na co bym narzekał przy rozpalaniu, no i pewnie moja sześcioletnia córka by bo obsłużyła. Pewnie chodził by cały rok i się znudził, to nie to.
Pozdrawiam, Marek.