Piękna i zawiła dyskusja się wywiązała ale coś tam mi lekko rozjaśnia
Nie udało mi się jeszcze wybrać do B&W w Gdyni, ale w międzyczasie wleciało kilka zdecydowanie mniej kwaśnych szotów, a nawet jeden totalnie cierpki bez kwasoty, czyli udało się przejść na drugą stronę skali ekstrakcji.
Aktualnie dalej sobie eksperymentuje, a ponieważ przyszła waga, to wszystko zapisuje.
Trochę gubię się jeszcze w ustawieniach / przepisach.
Staram się bazować na klasycznym 1:2-2,5 @25-30s, aby zbić kwasowość próbuję wpadać w górną granicę więc z 14g staram się uzyskać ok 35g naparu (jak zobaczycie niżej, nie do końca mi to wychodzi 😬).
Tutaj mam kilka obserwacji:
Robiłem już espresso z marketowej segafredo intermezzo - tutaj stabilnie kręcę kawkę na ustawieniach młynka 1.1.8-1.2.0 (1zpresso J-max).
Z tej kawy dość często wychodzą kwasy, a jak poleci mniej kwasu, to jest dość cierpka - raczej nic fajnego, ale do mleka ujdzie.
Następnie kupiłem paczkę Brazylii Serra Negra z Java Coffee (palona 27.01.23). To co mnie zdumiło, to jak bardzo musiałem przestawić młynek. Musiałem polecieć aż w rejony 1.5.8-1.6.0. Poniżej 1.5.0 zatykało ekspres.
Jest to niby książkowy przykład, że im starsza kawa, tym drobniej trzeba mielić, ale nie spodziewałem się aż takiej różnicy.
Ta kawa znacznie mocniej się elektryzuje i tak jak segafredo wylatywała praktycznie cała do pojemniczka, tak ta java lepi się do wylotu młynka i trzeba się nastukać / użyć pędzelka.
Jak kręcę tę samą kawkę na podobnych ustawieniach, to nie problem. Gorzej jak zmieniałem jedną na drugą.
Tutaj mam wrażenie, że ciężko mi było wyciąć kwas z tej kawy pod espresso, może raz coś mi wyszło. Natomiast w sporej części szotów, kwasowość która się pojawiała nie była tak nieprzyjemna, jak to co na początku wychodziło mi z Segafredo.
Wczoraj za to odebrałem paczuszkę z BlueOrca (Peru San Antonio, palona 8.02.23) - aby mieć coś niedrogiego do nauki - 1kg kosztował niewiele więcej niż paczuszka 250 z Java coffee 🙈
I tutaj czegoś nie rozumiem. Ponieważ kawa podobnie świeża i palona jak wcześniejsza brazylia, to zacząłem od podobnego mielenia (1.6.0) i ponieważ kawa szła w miarę szybko, to schodziłem w dół. To co jest dziwne, to wychodzi mi duuuuuża niepowtarzalność na tej kawie i nie do końca kumam z czego to wynika.
Co do ustawień młynka, to dla uproszczenia przyjąłem sobie takie uproszczenie, zamiast liczyć kliki (jest 90 na obrót), to biorę <obrót_pierścienia>.<cyfra_pierścienia>.<podziałka_między_cyframi>
Według 1zpresso ustawienia pod espresso w tym młynku to zakres 90-150 klików, czyli na moje: 1.0.0 - 1.6.0
12.02.23 (tutaj jako stałą brałem czas ekstrakcji, kawa wyjęta tego dnia z paczkomatu)
(dwa pierwsze szoty w miarę niedługo po wyjęciu z paczkomatu)
1.6.0; 14in 39out @32s
1.5.8; 14in 40out @30s
(tutaj kolejne szoty kilka godzin później)
1.5.7; 14in 39out @30s
1.5.7; 14in 52out @30s (tutaj pojawił się kanał?)
13.02.23 (tutaj jako stałą postanowiłem wybrać ilość naparu)
1.5.6; 14in 37out @25s
1.5.4; 14in 38out @25s
No i jak to jest, że idę w dół z mieleniem, a ilość kawy jest niemal taka sama. Czy te skoki w J-max są aż tak dokładne, że ekspress praktycznie nie widzi różnicy pomiędzy 1.6.0 a 1.5.4?
A może kawa tak dochodzi, że wczoraj się lała mniej chętnie (pierwszy szot poszedł niedługo po wyjęciu z paczkomatu - kawa była chłodna), a dzisiaj się już ustabilizowała i muszę pójść sporo drobniej?
Może to jeszcze wpływ odgazowywania po paleniu i
jest taka "dynamiczna"?
A może ekspress po prostu nie pozwala zaparzyć dwa razy tego samego, bo jest aż tak słaby?