Witam serdecznie.
Szukając ostatnio kolejnego ekspresu automatycznego dla rodziców zdecydowałem się na Nivona 520. Wstępnie miał być kolejny Krups, ale po pochlebnych opiniach co do Nivony zmieniłem plany i kupiłem Nivone 520. Ekspres kupiony w porządnym "ekspresowym" sklepie. Niestety po 7 dniach pracy młynek zaczął mielić na pusto nie łapiąc kawy, na wyświetlaczu migały symbole ziaren kawy. Ekspres oddany do serwisu. Po oględzinach serwisant stwierdził: "Ktoś nalał wody do młynka. Mam zdjęcia jako dowód!", koszt naprawy 300zł, ale że będą dobroduszni i policzą tylko 100zł...
No ale że kto i jak? Niemożliwe... Gdyby to jeszcze był pierwszy ekspres to może uwierzyłbym. Ale rodzicie przerobili już 2 Krupsy (z tych najtańszych) i każdy działał przynajmniej 3,5 roku bez wizyty w serwisie, a nie były oszczędzane. Kawa ta sama od zawsze i tylko w pierwszym krupsie młynek padł na samym końcu żywota automatu. A tu takie coś i jeszcze nasza wina? Bronić nie ma się jak i trzeba płacić za serwis.
Czytałem na forum, że niby od pary może zrobić się podobna sytuacja, ale tu nikt nie spienia mleka. Tylko czarna i jeszcze raz czarna. Więc też nie tędy droga.
Co mnie zdziwiło podczas użytkowania, że podczas płukania sporo wody leciało w środku do dolnej tacki, a do kubka czasem niewiele. Ale może tak miało być, nie wiem. Chociaż generowało to pewnie sporą ilość wilgoci w środku. W krupsie wszystko leciało do kubka. Jak to u Was wygląda?
No i jak bronić się przed takimi oskarżeniami od strony serwisu? Przecież zawsze można zrzucić winę na użytkownika..