Miło mi przedstawić ekspres dźwigniowy Arrarex Caravel.
Jego nazwa już padała na tym forum, a teraz trochę o nim z bliska, bowiem stałem się właśnie jego właścicielem.
Tej niepozornej, acz wielce urokliwej maszynce poświęcony jest sążnisty, 150-stronicowy wątek na forum home-barista, który to temat sprawił, że ekspres zyskał znaczne grono zwolenników i pasjonatów, ale także magiczną siłą wywindował jego ceny na eBayu o dobre 100 euro
Również ja uległem pokusie, ale nie kupiłem używki z ebay.it - ceny 100-150euro, ale loteria względem stanu technicznego - tylko wziąłem odrestaurowany na błysk egzemplarz od brooks-espressomachines.nl.
Caravele produkowane były w latach 50.-70. - jeśli chodzi o historię i teorię kompendium stanowi zawortość strony pasjonata Francesco Ceccarellego, u którego również można zdobyć odnowione egzemplarze i części: www .francescoceccarelli.eu/arrarex.htm
Zapasowe uszczelki i inne drobiazgi oferuje również orphanespresso.
Niezwykle prosta konstrukcja z otwartym bojlerem bez dyszy pary sprawia, że omijają nas problemy z niestabilnością jak np. w ekspresach Pavoni, gdzie szamańskie cuda się wyprawia w poszukiwaniu odpowiedniej temperatury
.
Tutaj woda się grzeje, bojler nagrzewa od razu całą grupę i tłok, termostat robi "cyk" i można strzelać espresso (w zasadzie ristretto) ze znakomitą powtarzalnością.
Średnica portafiltra jest nietypowa, tamper do sitka ma jedynie 43.5mm. Sitka najczęściej są podwójne - mieszczą do ok. 16g kawy, i właśnie ta doza uważana jest za optymalną, choć to jest rzecz jasna kwestia kawy i preferencji.
Moja "rutyna" wygląda tak: kawę zmieloną standardowo do espresso lub nieco grubiej ubijamy nie za mocno,, podnosimy dźwignie (wcześniej flush grzejący łyżkę i filiżankę), woda robi "bul", odczekujemy 5 sekund i powoli, delikatnie jedziemy w dół, aż do pojawienia się pierwszych kropel (tzw. Fellini move). Następnie powoli podnosimy wajchę aż do ponownego zaczerpnięcia wody i robimy właściwe, pełne pociągnięcie, wymagające użycia całkiem sporej siły. Cała operacja trwa ok 30-35s, a jej rezultatem jest ok. 30ml boskiego syropu, który jest dziełem nie bezdusznej pompy, tylko naszej niepowtarzalnej wrażliwości mięśniowej i gracji ruchów
Osobiście używam Eureki Mignon i nie narzekam, ale za Oceanem jest moda na "full manual" i polecają do kompletu młynki typu Pharos, Lido, Rosco, kosmiczny Hg-one, czy też vintage Dienes i Kym.
Więcej fotek:
http://m.imgur.com/a/iNlw6PS Ogromna prośba do Moderatora o reperację linków, bowiem nie mam uprawnień do ich wklejania. Dzięki!