Mięso z ferm naszpikowane jest hormonami, czynnikami wzrostu, gdyż chodzi o to, żeby przykładowy kurczak przyrastał jak najszybciej: wtedy ferma ma większy zysk.
Nie ma co demonizować! Nie twierdzę, że tak nie jest. Owszem ale nie wszędzie i nie zawsze. Współczesne pasze z witaminami, hormonami i antybiotykami są po prostu drogie i nie każdą fermę (szczególnie w Polsce) na nie stać. Na 2 tygodnie przed ubojem hodowca ma obowiązek odstawić pasze z dodatkami, których nie powinno być w mięsie. I to jest kontrolowane. Nie twierdzę, że mięso jest czyste bo nie wszyscy oczywiście do tych przepisów się stosują ale historie z internetów o tym jak kilkuletnim dziewczynkom rosną piersi krążą od dawna. No i prawda, w fermie chodzi o to, żeby był zysk i to jak największy. Jak w zakładzie mechanicznym, sklepie, różnych usługach ... i oczywiście palarni.
Spożywanie takich potraw przez dzieci doprowadza do anomalii we wzroście, przyroście masy tłuszczowej, rozwoju. Postura wielu dzieci zaczyna wyglądać tak jakby były one "sztucznie pędzone", na wzbogaconych w hormony pokarmach: zwłaszcza jeśli dzieci spożywają dużo drobiu. Warto spojrzeć na zdjęcia umieszczone przez Grexa: kurczak w latach 50-tych, w roku 72 i teraz.
Świetnie, tylko brojler, którego zdjęcie zostało tu przytoczone to nie tylko pasza z tym i owym ale wiele lat pracy hodowców pod kątem właśnie szybkości przyrostu i ilości masy mięśniowej.
Co do świń, których przykład przytoczył fux to też nie tak do końca: rasy przeznaczone obecnie do tuczu genetycznie charakteryzują się małym poziomem tłuszczu podskórnego (słoniny) więc dużo trudniej je utuczyć no i jest to po prostu nieopłacalne. Dlatego obecnie dobra słonina to towar deficytowy i w porównaniu z czasami przeszłymi dość drogi. I ciągle potrzebny ...
Oburzają mnie też twierdzenia typu: dzieci powinny odwiedzić fermy hodowlane i rzeźnie żeby zobaczyły w jakich warunkach ... Rzeźnia to nie jest widok dla około 80% dorosłych, dojrzałych ludzi a co dopiero dzieci. Wrzucanie takich tekstów jest po prostu chore a osobom mającym te wspaniałe pomysły: żeby "dzieci zobaczyły" zaproponuję, żeby stuknęły się w głowę i zrobiły sobie - same - wycieczkę do rzeźni. Wtedy zobaczą o czym mowa "na żywo" a nie z filmików na YT.
Ku pokrzepieniu dodam, że obecnie w edukacji duży nacisk kładzie się na zapewnienie zwierzętom hodowlanym dobrostanu. Odchodzi się od wspomnianych kojców typu duńskiego na rzecz kojców wielostrefowych, w których jest określona liczba tuczników. Tyle edukacja. W praktyce rządzi twardo ekonomia dzięki czemu biedota jak ja może raz na rok zjeść steka z Biedronki.
Jeszcze słówko do wegan i wegetarian (którym też przez wiele lat byłem): możecie żyć ze świadomością, że odżywiacie się zdrowiej a możecie też dowiedzieć się jak wygląda produkcja roślinna. Nie ta z kilkuhektarowych, niewielkich gospodarstw, które bardzo często produkują na swoje potrzeby (i zwierząt hodowlanych), ale wielkich farm, których produkty w znacznej części zalewają rynek. Stać ich na zabiegi, dzięki którym plony są imponujące a wszystko dorodne i atrakcyjne. Z lekką ironią mógłbym nawet stwierdzić, że szkodliwość mięsa polega na tym, że zwierzęta są skarmiane właśnie paszami z takich upraw, które i my spożywamy nieświadomi ilości chemii użytej do produkcji. O kolejna ironio: ilość np. użytych fungicydów w znaczny sposób można zmniejszyć stosując zasiewy modyfikowanych genetycznie odmian odpornych na niektóre choroby grzybowe ale to osobny temat.
A słowo "eko" kojarzy mi się już tylko i wyłącznie z dobrym biznesem i ludzką naiwnością/niewiedzą. Koleżanka pracuje w jednym z małopolskich ODRów i klasyfikuje gospodarstwa jako właśnie "ekologiczne". To naprawdę nie ma nic wspólnego z ekologią. Może gdzieś na Mazurach, Roztoczu ma to jeszcze sens ale ogólnie to jedna wielka eko ściema.
... To jest piekło lub przynajmniej jego przedsionek.
Tak, to prawda ... jak wojny, które też wywołują ludzie, jak wtedy gdy huragan niszczy cały dobytek albo gdy umiera dziecko. Każdy ma swoje piekło a jeść trzeba. Czyńmy więc to (kto chce) z szacunkiem do zwierząt i i wprost przeciwnie do bandy idiotów i sadystów, których nie mało w gospodarstwach i rzeźniach.