Na wstępie zaznaczę, że rzecz będzie o kawiarniach, żeby nie było.
Powiadasz wiszących na tamperze? Hm.. Moim zdaniem to sukces, że tamper jest! Na przykładzie jednego lokalu (ale obserwuję powszechnie), bo doświadczeń mam więcej. Kawiarnia z 10-letnim stażem, kawa z palarni, nie z dzierżawy. I co? I nic. Brak tampera, młynek regulowany przez 10 lat w sumie może 5 razy (jak zatrudnili kogoś nowego i ten nowy miał inny pomysł na 7s espresso). Czarna kawa przelewana do oporu. O spienianiu mleka wiedzą tyle, że im sztywniejsze tym lepiej. Doza ustawiona na młynku z licznikiem, więc namielone też opór, bo inaczej źle odmierza. A, no i mielić najlepiej góra dwa razy dziennie, bo hałas. Wszystko na liczniku ma się zgadzać z licznikiem na ekspresie. A na pytanie ile ml powinno mieć espresso nikt nie zna odpowiedzi. Tak tak, w kawiarni, w której głównie sprzedaje się kawa (czarna i biała, a że z ciśnienia, to nic). Klienci nie wzruszeni, ba, zadowoleni, bo na tle innych spalonych włoszczyzn, to ta kawa jest przepyszna.
Dlatego w podobnych miejsca się nie odzywam, nie edukuję, nie grymaszę, bo to nic nie da. Nikomu tam na tym nie zależy. Mnie na nich też.
Odzywam się dopiero gdy widzę, że grunt jest podatny, że jest ochota, ale wiedzy zabrakło, że ktoś po drugiej stronie przyjmie poradę jak dobre słowo.
Natomiast zawsze staram się szepnąć pochwałę gdy jest dobrze -- w miejscach gdzie jest dobrze są ludzie, którzy na takie pochwały czekają. Oni też sobie zdają sprawę, że idą pod prąd, że robią inaczej niż dookoła, dlatego trzeba ich umacniać w tym, że robią słusznie.