forum.wszystkookawie.pl
Opinie, testy i porównania => Herbata, czekolada, ziółka i inne => Wątek zaczęty przez: Spinacz w 30 Wrzesień 2014, 08:05:24
-
Smakuje mi Dilmah, bardzo lubię Teapigs, wypiję nawet Liptona. Znudziły mi się i chciałbym spróbować czegoś lepszego, ALE równie niekłopotliwego i cenowo przystępnego. Najlepiej bez zabawy w mierzenie temperatury i czasu, po prostu saszetka (lub mniej chętnie jakieś "jajeczko") do kubka, woda z czajnika i tyle - jak to w pracy.
-
Od pewnego czasu to
(http://www.kreocen.pl/img/z/20/p/779343/1/AdHoc-Zaparzacz-do-herbaty-Hang-maly-czarny-A-TE52.jpg)
Bez zabawy w temp, dozowanie wypracowane po dziesiątkach naparów, do 4 razy zaparzane.
Czasami, na spotkaniach, niejako z musu, zaparzam służbowego Liptona - szajs :ohyda:
-
Łyżeczka Teasy z coffeedesku jest zachwalana u mojej żony w pracy - własnie jej do pracy jakieś większe zamówienie na to organizuje.
Jak chcesz mieć super prosto bez jaj to może weź saszetki/skarpetki (http://www.coffeedesk.pl/product/218/Saszetki-Do-Herbaty-Mount-Everest-Tea-Srednie) albo idź na całość i przetestuj kubek Magisso (http://www.coffeedesk.pl/product/201/Magisso-Teacup-Czarny) lub tańsze rozwiązanie - ale szklane - od Hario (http://www.coffeedesk.pl/product/899/Hario-Handy-Tea-Maker-350Ml)
-
Czy łyżeczka ma jakąś podstawkę? Tak aby odłożyć po zaparzeniu?
Bo w Ikea są małe metalowe sitka z plastikową skuwka, jedynie nie ma żądnej podstawki/okapnika
-
Nie - dziewczyny odkładają do drugiego kubka na kolejne parzenie
-
Fajny wynalazek jaki miałem okazję używać - Click ! (http://czajnikowy.pl/sklep-czajnikowy/akcesoria-do-herbaty/najlepszy-dzbanek-do-herbaty-ingenuitea/) Działa podobnie jak clever.
Przy okazji polecam sklep - właściciel dba o świadomość konsumentów i jakość herbat nie mniej niż dobre kawiarnie/palarnie o kawę.
Herbaty z tego sklepu można pić w opolskiej Kofeinie czy słynnym Kafo, a także na miejscu. ;)
-
W sumie to podobne rozwiązanie co tutaj (http://www.ebay.co.uk/itm/350964421739?_trksid=p2060778.m1438.l2649&ssPageName=STRK%3AMEBIDX%3AIT)
(http://i1263.photobucket.com/albums/ii626/rebeca_li/ACCESSORIES/Mugs/Glass%20Mugs/KAMJOVE-1000/1_zpsdea6298c.jpg)
Też zaparzasz na górze, a potem Klik i do dzbanuszka na dół przelewa się
-
Ja mam zwykły kubek z ceramicznym zaparzaczem i pokrywką. Kosztuje to 15-20 złotych, jest proste w używaniu i myciu - dla mnie ideał. Miałem kiedyś zaparzacz metalowy i strasznie się brudził, ciężko go myć, a tutaj wsypuję herbatę, zalewam woda i po jakimś czasie wyjmuję, czekam chwilkę aż odcieknie i odkładam na odwróconą pokrywkę. Ceramika ma tę przewagę, że nie oddaje żadnego zapachu ani smaku do naparu, co zdarza się z metalem.
-
Niektóre torebkowe herbaty nie są takie złe. Gdy faktycznie nie ma warunków do zaparzenia zwykłej herbaty, można się poratować torebkową. Ja lubię Akbara Gold.
-
Ostatnio piłem jakąś londyńską i była nawet O.K., ale cena była tamtejsza - ok. 8 funtów kilkanaście saszetek.
Od wczoraj żonka testuje łyżeczka teasy z coffeedesku, jest zadowolona ja zaś się zastanawiam kiedy pękną podczas składania.
Herbata zaparza się fajnie, kolory są super.
-
Fajnie wyglądają, ale z czasem wokół dziurek pojawia się osad i trzeba stracić chwilę żeby solidnie domyć. Kupowałeś w zestawie z herbatami?
-
żonka testuje łyżeczka teasy z coffeedesku, jest zadowolona ja zaś się zastanawiam kiedy pękną podczas składania. Herbata zaparza się fajnie, kolory są super.
Mam te herbaciane "łyżeczki", choć określenie zaparzaczki bardziej do nich pasuje, ale ich nie używam. Jednak liście herbaty muszą swobodnie pływać w wodzie, żeby się dobrze zaparzyły, a w Teasy Colorette są za bardzo ściśnięte, moim zdaniem.
-
Ale to przyjemny dla oka gadżet ;)
-
Może piję za mocne herbaty ;).
-
@Spinacz - nie, mam jeszcze brytolską dostawę więc żona ją kończy
@WS - u nas to nie wielkości łopianu ;) więc jakoś daje radę.
Ja osobiście dalej preferuję to co pokazałem na górce tej strony - jest relatywnie duże (pojemne), silikon robi na mnie lepsze wrażenie (trwałość), stalowe sitko łatwiej domyć (zmywarka). Mam nadzieję, że jakość silikonu potwierdza firma, która to produkuje i że nie ma "biznesowego filtra" :blue:
-
Te łyżeczko/zaparzarki z coffeedesku są w codziennym użyciu od kilku miesięcy przez 6 kobiet - skarg i strat nie ma :P
-
Najlepiej bez zabawy w mierzenie temperatury i czasu, po prostu saszetka (lub mniej chętnie jakieś "jajeczko") do kubka, woda z czajnika i tyle - jak to w pracy.
Żeby się nie bawić w temperaturę i czasy, to trzeba sobie herbatę dobrać do warunków. Do odmierzania suszu bez wagi sprawdza się miarka/łyżeczka.
W domu, najbardziej leniwie jest mi w gaiwanie ;) nasypać, zalać, przelać i już, potem zalać, przelać i już, zalać, przelać i już, i wyrzucić. Do większych objętości najlepiej sprawdza mi się duży prosty dzbanek (typu french press), zaparzam, tłoczka nie używam, bo potem ciężko się go czyści z fusów, przelewam przez sitko do drugiego i już.
Inna leniwa wersja to zwykłe sitko z rączką. Ważne aby sitko było możliwie głębokie, a rączka duża i poręczna. Kubek, na to sitko, fusy, woda. Zaparzy się, to do kosza ciach i już.
Osadem herbacianym nie przejmuję się od dawna. Sprzęt do herbaty i tak tylko do herbaty używam. Wyszoruję raz za czas, a potem znów hoduję herbacianą patynę. ;)
W pracy używam kubka termicznego, jak się zastanowić, to wolę aby był cały z herbaty niż znów świeżą blachą pachnął. Cały czas parzę w nim taką samą herbatę, więc niczemu to nie przeszkadza. Prawie jak hodowanie czajniczka. ;)
Nigdy nie chciało mi się bawić w te wszystkie rączki, łyżeczki i kulki, napełnianie tego jest mi kłopotliwe, a wyrzucanie z tego fusów jeszcze bardziej.
-
Zapewniam, że nie mam problemu z zasypem (po iluś naparach wiem do którego momentu trzeba zasypać sitko), wysypywanie też nie jest problematyczne, jedno stuknięcie i już.
U mnie czasami tak jest, że zaparzę (kulę na podstawkę) i wir pracy. Dopiero następnego dnia zabieram wszystko do kuchni i myję i tu poznaję siłę tego typu naparu w stosunku do saszetek.
Zaparzana herbata, pozostawiona w kubku na kilkanaście godzin potrafi zmienić strukturę powierzchniową kubka z gładkiego na chropowaty i nie do domycia ręcznie. Skarpetka tak nie robiła ;-)
ps. kusze się na magisso z CoffeDesku - ktoś testował? wygodne w uchwycie?
-
Łyżeczki, kulki itp jak dla mnie nadają się do niewielu herbat. Ja jednak lubię, kiedy herbata ma miejsce żeby się rozwinąć...
Gaiwan jest bardzo fajny, ale nigdy nie traktowałem go jako naczynie do łatwego zaparzania herbaty. Kiedy parzę w gaiwanie lubię sobie zrobić gong fu cha. A na to nie zawsze jest czas i ochota.
Najczęściej parzę jednak w wygrzanym kubku, w siteczku, które mocuję na dwóch wykałaczkach :lol2: listki co prawda nie mają dużo miejsca, ale coś za coś.
Często tez parzę w czajniczku, który kupiłem za (!) 25 zł (!). Wychaczyłem go w jakimś herbacianym łódzkim sklepie. Potłukłem go na drugi dzień (ogromna tragedia życiowa), ale zamówiłem w sklepie taki sam i kupiłem drugi identyczny. Sprawdza się świetnie i ładnie wygląda - fotki w załączniku.
Co do Kamjove, to miałem sobie kupić na jakimś serwisie z darmową przesyłka. Wychodzi chyba coś ponad 30 zł, a i wygoda niesamowita. Tylko nigdy nic nie zamawiałem zza granicy i nie wiem jak to ugryżć. :)
E: zapomniałem jeszcze o aeropress'ie. Roibosa ze względu na drobną strukturę parze tylko w ten sposób, bo potrafią przejść te fuski przez każde sitko.
-
joonecky, bardzo fajny czajniczek. Ja używam na co dzień 200ml szklanego. Łatwiej w nim parzyć niż w gaiwanie i jest to chyba najszybszy sposób na parzenie herbaty liściastej.
-
Tylko nie przepadam za myciem go. Trudno wybiera się fusy przez ten wąski otwór. Ale mimo wszystko kocham swój czajniczek :redface:
-
A z gaiwana ciach do kosza i po fusach. :D
-
Gaiwan pod tym względem bezkonkurencyjny. Ale ten Kamjove też musi być świetny do zaparzenia sobie herbaty 2-3 razy. Naprawdę fajny wynalazek.
-
Ja od czasu do czasu piję herbatę rooibos
-
małe zaparzacze (kulki itp.) to niezbyt dobre rozwiązanie, liście powinny mieć dużą przestrzeń. Zwróćcie uwagę, że tradycyjne czajniczki nie mają żadnych sitek ani innych ograniczników, liście herbaty mają tam swobodny dostęp do całego naparu.
Liście dobrej klasy można parzyć długo (np. 20 min), taka herbata będzie mniej pobudzająca ale nadal smaczna, a wręcz smaczniejsza bo smak będzie coraz bardziej intensywny. Gorzknieją głównie te najtańsze gatunki. Jedynie zwracałbym uwagę, żeby nie używać zbyt gorącej wody (np. zielonej nie zalewać wrzątkiem) i żeby sama woda była dobrej jakości. Zaparzacz tutaj jest często w ogóle zbędny, liście jak namiękną same opadną na dno i nie trzeba ich cedzić.