Zapraszam tym razem na krótką kawową wycieczkę po Brazylii. Chociaż to brzmi tak samo jakby napisać "krótka wycieczka po Europie" - bowiem Brazylia to kraj tak olbrzymi i różnorodny, że w czasie raptem dwutygodniowego wypadu człowiek ledwie liźnie kultury, obyczaju i krajobrazu.
W planie wypadu zabrakło wizyty na farmie kawy, tak jak to się udało w 2018 roku Kolumbii (
https://forum.wszystkookawie.pl/index.php?topic=6392.msg153731#msg153731), właśnie z powodu odległości i braku czasu (i ochoty) na długie i męczące podróże autobusami. Mimo, że region Minas Gerais zdaje się na mapie być blisko Rio de Janeiro, to dojazd tamże zamienia się w cały dzień telepania. A czasu, który można wykorzystać na plaże i zwiedzanie innych urokliwych bądź egzotycznych miejsc - szkoda!
Tym nie mniej kawa w planie wycieczki jak najbardziej się znalazła (i to nie tylko w planie, bo i w bagażu powrotnym również
Niestety fotografie będą dość marnej jakości, bowiem skutecznie wystraszono nas przed zabieraniem w podróż do Brazylii cennych rzeczy, stąd też aparat został w domu, a fotki robione są tanim telefonem. Na szczęście obyło się bez żadnych niebezpiecznych sytuacji (aczkolwiek czasem pomimo upału skórka robiła się gęsia gdy przypadkiem trafiło się do "fawelującego" sąsiedztwa w Rio...)
Tuż po wylądowaniu w Sao Paulo "dobijamy się" totalnie 6-godzinną jazdą autobusem do nadmorskiego miasteczka Paraty (czyt. paraczi). Ale było warto pocierpieć znoje, jest ciepło, pięknie i kolonialnie:
Gospodarz z airbnb polecił kolegę palacza kawy, który otworzył kawiarniane podwoje w sercu zabytkowej części miasta. I tak miałem zamiar tam trafić, bo miejsce zawczasu upolowałem podzas przedwyjazdowego researczu.
Zatem już na początku podróży mogliśmy się napić doprawdy wybitnej brazylijskiej kawy. Palarnio-kawiarnia oferowała tylko jedną kawę z jednej plantacji (region Mantiqueira Mineira) paloną na trzy różne sposoby, każdy pod konkretną metodę. Aeropress z jasnego palenia był głęboko rumowy i jagodowy, przypominający świetną Kostarykę el Tirrę jaką ostatnio popalałem. Tak atrakcyjnie podanego "naturalizmu" w kawie z Brazylii jeszcze nigdy wcześniej nie czułem (ale parę dni później - owszem
)
Ważnym smakowym brazylijskim odkryciem było açai (czyt. assai). Jest to bardzo delikatna jagoda docierająca do Europy zazwyczaj w postaci sproszkowanej w kapsułkach lub jako sok. Tymczasem w Brazylii z açai tuż po zbiorze robi się pulpę i poddaje mrożeniu, co po dosłodzeniu syropem z guarany daje nam coś w rodzaju sorbetu. Açai można znaleźć lepsze i gorsze. Te gorsze przypominają przesłodzony, sztuczny sorbet z chrzęszczącymi między zębami kawałkami lodu, natomiast najlepsze açai jedliśmy w lokalu Tacacá do Norte w Rio - gładkie jak aksamit, nie za słodkie, cudownie egzotyczne pomimo znajomych owocowych "chemikaliów" narzucających owocowe skojarzenia z pamięci. Pyszna i zdrowa rzecz, w smaku coś wokół borówki, jeżyny i aronii. Często podawana z dodatkami - granolą, tapioką, owocami. Można jeść i jeść... W sumie też to dobry deskryptor niektórych kaw z obróbki naturalnej, zwłaszcza tych brazylijskich jakie miałem okazję pić.
Po trzech dniach w Paraty (w tym jeden na urokliwej Praia do Sono) ruszamy w drogę wybrzeżem na północ. Po drodze Ilha Grande i rajskie plaże, a w końcu - Rio de Janeiro. Miasto tętni przedsylwestrowym gwarem i parzy słoneczną gorączką.
Jak piją kawę w Brazylii?
Na mieście to najczęściej ekspresso. Tak, ekspresso
Gdy kelner, nie omieszkając poprawić niezrozumiały dla niego zwrot "espresso" na ekspresso - przynosił coś takiego:
Zazwyczaj to była po prostu kawa z automatu lub "przeciągnięte americano". Straszne zło. Co ciekawe, do parzenia kawy w domach, Brazylijczycy często korzystają z takich "skarpetek":
W Rio niełatwo o Dobrą Kawę. Zdarzyły się dwie. Tu:
Oraz przepyszna tu (Cafe Secreto), gdzie pierwszy raz spróbowaliśmy ziaren od Isso e café:
Jak parzą Brazylie po brazylijsku Brazylijczycy w V60? Zauważyłem, że: drobne mielenie, podwyższona doza i dość długa ekstrakcja (nie wiem jak z temperaturą). W rezultacie dostajemy pół kubka mocno aromatycznego naparu, ale pozbawionego nadmiaru goryczy i z uwypuklonym tym, to fajne i owocowe.
Ostatni stop - Sao Paulo. Niby kosmopolitycznie a chaotycznie i brudno, niby miejsko a brzydko, misz masz i od skrajności w skrajność.
Kawiarnia-palarnia Coffee Lab, bardzo hipsterskie klimaty, wysokie ceny, smaczna kawa. Oczywiście, jak wszędzie, wyłącznie z Brazylii.
No i na koniec brazylijska mekka kawowa, "headquartersy" palarni Isso e café oraz przedsięwzięć z nią związanych. Żeby się nie rozpisywać, więcej i ciekawiej opowie Felipe, założyciel:
https://www.kaffeekomplize.com/portraits/meet-the-accomplices/felipe-the-sustainable-farmer/Niebywałe wnętrze, obfitujące w kawowe artefakty, sprzęty, przedmioty, pamiątki, książki. Osobne pomieszczenie-lodówka do przechowywania zielonych ziaren w kontrolowanych warunkach, wielkie blaty cuppingowe.
W wyniku małego nieporozumienia, zamiast planowanych 5kg zieleniny, do Polski wróciło w bagażu aż 10kg brazylijskich przysmaków - 5kg organicznej yellow bourbon po obróbce naturalnej z firmowej plantacji FAF, a także 5kg red catuai natural z plantacji Ninho da Aguia.
To spory zapas, zapraszam jakby ktoś coś chciał
Jeśli kiedyś jeszcze zdarzy się odwiedzić Brazylię, to koniecznie będzie to region Bahia i północne wybrzeża. Wszyscy spotkani Brazylijczycy bardzo polecali...