Arcaffe Roma, włoska mieszanka na espresso z długą historią, datującą się od 1926 roku. Nazwana na cześć kawiarni Roma w Livorno, dla której została stworzona. Kawiarni już nie ma, została zniszczona w czasie II wojny światowej, a Roma jest produkowana do dziś, ponoć w niezmienionym składzie.
Arcaffe Roma to mieszanka sześciu arabik, certyfikowanych przez CSCA of Italy (organizacja współzałożona przez Arcaffe). Certyfikat oznacza podwyższone normy jakościowe kontroli ziaren, od plantacji do klienta, a więc w czasie produkcji, transportu, palenia itd.
Cena 109 zł za 1 kg, dostępne są też mniejsze opakowania. Torebki ładne kolorystycznie, opatrzone etykietką z numerem, co ma zapobiegać podróbkom.
Arcaffe Roma to mieszanka arabik z Brazylii, Środkowej Ameryki, Etiopii i Indii. W składzie są arabiki myte i niemyte. Kawa była dosyć świeża, około 1,5 miesiąca od palenia. Ziarenka dosyć ładne, całe i niepołamane. Palenie średniociemne, ziarenka matowe, bez olejowych plamek, niespalone. Aromat ziarenek przy pierwszym kontakcie niespecjalny, później słodko-czekoladowy, trochę gryzący.
Sposób przygotowania: ekspres ciśnieniowy Nova Simonelli Musica i młynek Mahlkönig K 30. Crema na espresso ładna, z tygryskiem, spora i trwała. Smak to gorzka czekolada, trochę przypalona, ze sporą ilością karmelowej słodyczy. Body gęste i konkretne. Posmak goryczkowo-kakaowy, z garbnikowymi akcentami, trochę gryzący i trochę dymny, leciutko drapiący w gardło.
Najlepsze espresso wychodziło przy niższej temperaturze parzenia, trochę krótszej ekstrakcji, drobniejszym przemiale i lekkim tampingu. Smaczniejsze było z podwójnego sitka, kiedy parzyłem dwa espressa, niż jedno z pojedynczego. Cappuccino praktycznie nie piję, ale „z obowiązku” spróbowałem i było dobre, słodycz mleka zatuszowała nieprzyjemne akcenty.
Arcaffe Roma to dosyć dobra kawa. Trochę mi nie pasował mi goryczkowo-dymny posmak, ale Roma się skończyła, zanim się do niego przyzwyczaiłem. Zwolennicy cappuccino będą z niej zadowoleni.