Nazwa: Kenia Karagoto AB
Palarnia: DoubleShot (Czechy)
Palenie: Jasne
Data palenia: 25.06.2013
Data spożycia: miesiąc - półtora po wypaleniu
Metody przygotowania: Aeropress, dripper, chemex, ice brew
Czeskiej palarni przedstawiać chyba nie trzeba. Znana, lubiana i ceniona za swoje (nietanie) ziarna i palenie. Jest to moje pierwsze zetknięcie się z DoubleShotem tak naprawdę, zawsze przeszkadzała mi cena i utrudniony dostęp do niej, tj. tylko przez CafeSilesia, gdzie jedyną możliwością wysyłki jest kurier, co znacząco utrudnia zakup jednej paczki kawy. Na szczęście dzień darmowej wysyłki złożył się z czasem, gdy brakowało mi kawy i 350-gramowa paczuszka wylądowała u mnie na blacie.
Już sam wygląd opakowania jest przyjemnym doznaniem. Papierowa paczka okraszona jest zawsze charakterystycznymi rysunkami, w tym przypadku rolnika trzymającego na smyczy kury.
Po otwarciu uderza przyjemny, słodki, owocowy zapach ładnych, matowych, średniej wielkości ziaren.
Na pierwszy ogień poszedł chemex. Tu zacytuję z cafesilesia.pl opis tej kawy:
Świeża, pełna słodyczy i lekka kawa pochodzącą z tegorocznych zbiorów (luty 2013) kenijskiej palarni Karagoto. Pikantna, dominuje tutaj aromat owoców leśnych. Odnajdziemy w niej także niezwykłe nuty soku marchewkowego oraz rabarbaru. W przeciwieństwie do swoich poprzedniczek z Nyeri, kawa ta nie jest intensywnie kwaskowata. Wspaniała przedstawicielka wybornych kaw rodem z Kenii.
No i właśnie chemex trochę zabił tę kawę. Zbyt dużo zabrał ze smaku, kawa była zbyt delikatna, aczkolwiek sok marchewkowy i rabarbar w zapachu się ostały. Ta słodka marchewka w tej kawie jest naprawdę świetna, niezależnie od metody przygotowania : )
Trochę się zasmuciłem wynikami smakowymi po chemeksie, dlatego zaraz po powrocie do domu wyciągnąłem aeropress. 18g, do pełna wodą, metoda odwrócona, trochę preinfuzji, trochę mieszania, trochę stania i przeciskanie przez dwa filtry. Tu już kawa dała znać o swoim potencjale. Zapach niesamowicie mocny, marchewkowy, jeżynowy, porzeczkowy, rabarbarowy. W smaku bardzo, bardzo owocowo + delikatna pikantność, ale jak dla mnie aeropress zbyt mocno wyciągnął kwasowość. Brakowało mi minimalnego złagodzenia. No i tak w ruch poszedł dripper.
I to był strzał w dziesiątkę, jeśli chodzi o tę kawę. Właśnie jako drip ta kawa ukazuje co w niej naprawdę siedzi i jaka jest pyszna : ) w zapachu to wspomniany sok marchewkowy, owoce leśne, rabarbar, może odrobina karmelu. W smaku, kwaskowa słodycz, orzeźwienie, owoce leśne,rabarbar, trochę karmelu. Można pić filiżanka po filiżance.
Swoją drogą, ze znajomymi w kawiarni zrobiliśmy sobie ślepy test. Opisywana tutaj Kenia zmierzyła się najpierw z inną Kenią (Thithi) z australijskiej palarni Ora. Obie bardzo dobre, australia nieco świeższa. I generalnie obstawialiśmy na ślepo, że bardziej nam smakuje filiżanka X, w której naszym zdaniem była Kenia Thithi. Bardzo się zdziwiliśmy, gdy okazało się że był to DS. Dlatego postanowiliśmy zrobić drugą rundę, tym razem z bardzo mocnym przeciwnikiem, czyli Kenią (nie pamiętam czy Thunguri czy Gichathani, chyba ta druga, bardzo zdecydowana w smaku, pyszna) z brytyjskiego Workshopu.
I tu w ślepym teście znów wygrał jednogłośnie czeski DoubleShot. Owszem, Worshop był wyborny, ale zbyt uderzał na samym początku i narzucał się. DS bardzo przyjemnie się rozwijał, z każdym łykiem odkrywając coś nowego.
I jeszcze parę dni temu, w trakcie tych upałów, zrobiłem dla dwóch osób, siebie i znajomej, Ice Brew, czyli klasyczny drip, tylko że do dzbanka są wrzucone kostki lodu, więc kawa leje się bezpośrednio na nie. Znajoma oczywiście chciała posłodzić, na co poprosiłem ją, żeby najpierw spróbowała bez cukru. Po pierwszym łyku od razu odrzuciła pomysł słodzenia. Kawa wyszła bardzo przyjemna, okrągła, słodkawa, owocowa, bez nadmiernego kwasu, którego można by się spodziewać po przestudzonej Kenii.
Jednym słowem, bardzo dobra kawa, godny reprezentant bogatej oferty z Kenii. Jeśli ktoś lubi klimaty owocowe, rześkie i orzeźwiające, tak, zdecydowanie powinien ją wybrać, pomimo, że w CafeSilesia obecnie jest dostępna ta sama seria, którą ja mam, tj. palona pod koniec czerwca.