Doszlifowałem recepturę na cafe cremę. Chodzi mi o to "rzadkie" espresso, znane np. w Austrii - nie o kawowy napój ze śmietaną.
Z racji małej pojemności ujęcia w Rocie - robię ją w wersji mini - na pojedynczym sitku, bo na podwójnym trzeba by ponownie wykręcić śrubę i ponownie ją wkręcić - próbowałem - smak średni.
Na pojedynczym sitku doza 9 gramów, lekkie tampowanie, 6-7 barów, pod koniec 3-4 bary - kręcenie do końca. Wychodzi ok. 63 gramy naparu - czyli ratio 1:7 - wzorcowo - bo cafe crema ma mieć 1:6-1:8 przy ciśnieniu ok. 6-8 barów [w zależności od przepisu]. Mielenie ma być wyraźnie grubsze niż do klasycznego espresso - ja mam tylko nieco grubsze, bo przy wyraźnie grubszym ciśnienia nie zbuduję.
Akurat po wykręceniu tych ponad 60 gramów strumyk robi się bardzo jasny - więc przypadkiem tak się zgrało, że wyciskam z ziaren wszystko
W filiżance cienka warstwa cremy, trzyma się parę dobrych chwil - czyli w miarę zgodnie z recepturami.
Bardzo dobry smak - pomiędzy aero a espresso - z racji wyciskania do końca lekka nuta goryczki.
Bardzo dobrze można wyróżnić nuty smakowe danych ziarenek, ratio wystarczające do długiego aftertaste.
Dla mnie super opcja na popołudnie czy wieczór, gdy się chce wyraźnie więcej naparu, mniejszej intensywności i przy mniejszej ilości kofeiny. Przy tym cafe crema z Roty ma całkiem inny profil smakowy niż intensywny przelew czy phin [ciśnienie robi swoje], nie jest to też rozwodnione lungo [bo mocno odmienne ratio i mniej barów].
O dłuższego czasu mi chodził po głowie ten baaardzo mało popularny napar - po kilkunastu próbach w końcu go rozgryzłem odpowiednio