@Miklas, późno kładziesz się spać, zaś ja baaardzo wcześnie wstaję. W lecie tak mam
Marku, przekonanych przekonałeś, a nieprzekonanych nie przekonasz. Każdy idzie własną kawową drogą.
Przygodę z kawą zacząłem relatywnie późno, w 1996 (mam pamięć do dat) w wieku 28 lat. Żona kawę piła od "młodzieżowych" lat i z Italii przywiozła pod koniec komuny kafetierkę Bialetti (jest na chodzie, wymieniłem tylko koszyk
) Potem kupiła TB De'Longhi (na początku lat 90-tych ubiegłego wieku kosztował ok. 350zł, to była niezła kasa doliczając inflację przez 25 lat!), ale do kawy wogóle mnie nie ciągnęło. W powyższym roku byłem u klienta pod W-wą. Skończyła im się mineralna i nie miałem zamiaru truć się kranówką. No ale pić się chciało, a trochę jeszcze miałem tam pobyć, więc podszedłem do wielkigo automatu Lavazzy, którym zrobiłem sobie cappuccino z podwójną pianką i tak się wciągnąłem w kawowy nałóg.
Zanim doszedłem do aktualnego ECM-a były jeszcze dwa marketowe TB, potem mały SB, a teraz takim największym z największych kolbowych marzeń byłby gastropotwór z dwiema grupami
Ale cóż, byłby jak nic rozwód
Jedyny blat w kuchni ma 160cm długości, a stół w/g mnie nie nadaje się do takiego poważnego sprzętu, a poza tym, gdzie byśmy jedli. Gdyby nie te ograniczenia kupiłbym z miejsca taki "ekspresik" i nie wychodził z kuchni śpiąc w niej
Smacznych
i przyjemnych z nią chwil