Jaka że młynek Rhino delikatnie mnie wkurzał, wczoraj dotarła do mnie nowa wersja Wilfy (kol. Deskowy dzięki za rabat
).
Młynek piękny. Ale ja, po pierwszych zaparzonych kawach jestem w szoku.
Pierwszą kawę (Ethiopia Sidamo Mamo Kache) zrobiłem w aeropresie, żonie. Żona pije kawy z mlekiem. Dotychczas z wszystkich kaw jakie jej zrobiłem, była zadowolona. A dziś mi mówi: co ta kawa taka kwaśna?
No to zrobiłem dla siebie w aeropresie, Nicaraguę Las Flores Woman Project. I rzeczywiście kwaskowata ta kawa strasznie. Aż śliniankami mi narywało
.
Następnie zrobiłem moją ulubioną Kenya Kirinyaga AA Kifaru. I znowu to samo. Jakby mi ktoś soku z cytryny dolał do kawy.
W kawach ani śladu goryczki. To akurat dobrze, bo goryczki nie lubię.
Żeby aż taka różnica była przez młynki?
Kawę w Wilfie, zmieliłem mniej więcej na taką samą grubość jak w Rino. Ustawiłem na "aeropress", trochę bliżej "filtra".
Co ciekawe Kenya zmielona w Rino, jak była jeszcze gorąca, była mało kwaskawa, a więcej goryczkowa.
Mielona w Wilfie, gorąca była b. kwaskowata, a im bardziej stygła, kwasowość malała. Chyba mi przyjdzie zimne kawy pić
.