Nie chcę opisywać szczegółowo doznań, jakie odczułem pijąc dziś dwie włoskie mieszanki, bo by to chyba było ocenzurowane...
Wczoraj, skuszony już nawet nie wiem czym, kupiłem dwie mieszanki: Caffen NAPOLI i Agust NATURA EQUA.
Otwieram Caffena i czuję smród spalonej gumy, zraziło mnie to, ale już parę razu miałem przyjemność poczuć taki zapach z kawy, więc dobra. Trochę poszło do Mazzera, zrobiłem espresso, wącham, kosztuję i resztę wylewam. No tak ordynarnej kawy nie piłem od czasu głodu, gdy kupiłem ,,coś" w Lidlu, ale to coś z Lidla było lepsze i ile tańsze.
Myślę sobie: rodzice będą zadowoleni, bo i tak piją Maxwell Housa.
Dobra, otwieram Agusta, no śmierdzi mniej, ale potem patrzę na ziarna i spalone tak samo jak Caffen. Idzie do młyna, znów ogląd efektu, degustacja i reszta ląduje w zlewie.
Jedno i drugie wydzielało dyskusyjny zapach, efekt też dyskusyjny i do tego to drogie.
Dzisiaj przypomniałem sobie, dlaczego przez tyle czasu nie zamawiałem włoskiej kawy...
Chociaż Marfisa była inna, nie była śmierdząca i spalona. Żadne to były fajerwerki, ale była to dobra mieszanka. Izzo Silver też mi smakowało, ale wersja Gold... też lepiej nie będę o niej pisał.
Jak ja się cieszę, że dzisiaj też dotarła paczka z kawą od Antonia.
Gdzie ja miałem głowę kupować, stare, zwietrzałe, włoskie mieszanki, które są niewspółmiernie do jakości drogie? Nie, koniec z tym, żadnych podobnych eksperymentów.