Widzę że nikt nie podjął się podania własnych odczuć z picia rocko mountain.. więc mi żółtodziobowi przyszło coś naskrobać skoro wczoraj się zobligowałem. No cóż jeśli napiszę coś głupiego to proszę się denerwować na mnie i nie podnosić cen za kawę w ramach podatku za głupotę. No więc moja paczuszka wypalona 19.10 z przelewu w 92st. dała bardzo przyjemy napar. Najpierw uderzyła słodycz kwiatowa , potem owoce, jak dla mnie to była dojrzała czereśnia, słodka pomarańcza, jeżyna, porzeczka i trudny do zdefiniowania posmak hmm jakby karmel z aronią..?
Bardzo dziękuję za FANTASTYCZNY opis. Etiopie naturalne, badane przez nos elektroniczny okazują się zawierać tzw. raspberry keton: substancję typową dla malin i jeżyn. Słodkie czereśnie można poczuć jak najbardziej, gdyż wiśnie owoce kawowca obsychają na pestce i są czerwone. Pomarańcze także nasz palarniany panel zanotował i nawet uwzględnił w pewnych baristycznych poczynaniach
Ciekawa jestem natomiast, czy ktoś poczuł (w ziarnie, pyle oraz espresso) aromaty żywiczno-balsamiczne: coś na kształt rozmarynu czy pinii?
Substancje odpowiedzialne za percepcje tych aromatów (odczuwanych jak świeżość piniowego lasu) powodują wrażenie lekkiego szczypania w nosie: jest to symptom pobudzenia nerwu trójdzielnego.
. Sposób definiowania tych aromatów oraz ich tzw. walor hedonistyczny zależy od stężenia: coś ,co w niższym stężeniu skojarzy się z piniowym lasem, w średnim nasunie skojarzenie z apteką a w wyższym skłoni nas do ucieczki z powodu uczucia palenia w nosie..
O bodźcach związanych z nerwem trójdzielnym włoska analiza sensoryczna rozwodzi się szeroko a polscy specjaliści milczą.
Po naradzie z Antonio dzisiaj postanowiliśmy, że zainwestujemy wkrótce w kamerę i zaczniemy kręcić dydaktyczne fillmy, związane przede wszystkim z kawą oraz analizą sensoryczną
.
Szczerze mówiąc, ja osobiście chętnie zajęłabym się także sztuką i kulturą włoską. Jest to moja NAJWIĘKSZA pasja, której mogłabym oddać się całkowicie a o której ostatnio jakby trochę zapomniałam
. Inną pasją była kiedyś botanika i Tatry, ale to już bardzo dawne dzieje. W dawnych czasach, jako studentka, biegałam po Tatrach odkrywając stanowiska czosnków niedźwiedzich czy sasanek wiosennych (pierwszy na Przedniej Kopce a druga między Malą a Wielką Koszystą).
Wracając zaś do Etiopii: myślę, że tak głęboki odbiór tej kawy przez nas wszystkich świadczyć może o fakcie, że otwiera ona w naszym mózgu szufladę z bardzo specyficzną pamięcią, zapisaną w naszych genach i wspólną dla całego naszego gatunku: Etiopia nazywana jest przez niektórych podróżników "utraconym rajem". Jest ona uważana za kolebkę nie tylko Coffea arabica ale także Homo sapiens. Zanurzenie się w aromatach tej kawy spowodować może w naszych umysłach bardzo głęboką regresję: do korzeni naszego własnego gatunku i do bardzo odległych fillogenetycznie wspomnień..
Swoją drogą jest to ciekawa hipoteza, którą warto byłoby zająć się głębiej..