Potrójne espresso piję z rana na podniesienie ciśnienia, a drugie mniejsze w tygodniu po południu, zaś w soboty to i 4 sztuki, natomiast w niedzielę: z rana, przed południem i trzecie po południu, oczywiście jak jestem w domu, bo jeśli poza, to tylko z rana jw., chybaże trafię na porządną kawiarnię. Teraz biorę ze sobą ziarna, AP i 1Zpresso.
Wódki nie piję, tylko smakuję, na ciepło, jak gdzieś jestem i widzę jakąś, co jeszcze nie kosztowałem. Nigdy nie byłem pijany, a najwięcej wódki to wypiłem raz, na swoim weselu: trzy kieliszki. Whisky lubię, dobrą, ale też piję mało i niecodziennie, dla smakowania. Znajomi, jak przyjdą, to szybko czyszczą mi zapasy przy pomocy "sztucznych" dodatków. Tak się złożyło, że tylko ja lubię czystą whisky.
Wracając do kawy, gdybym nie uwielbiał celebrować tych poetyckich rytuałów, to np robiłbym zalewajkę czy kupiłbym automat dla uzależniającej kofeiny i te kilkanaście minut na przygotowanie espresso, a potem pedantyczne czyszczenie (tak już mam
z moimi kawowymi sprzętami) przeznaczyłbym na inne osobiste uciechy.
Życzę wszystkim miłego dnia i smacznej
Edit:
Fajna tematyczna ewolucja, a zaczęło się od marnego ziarna w automacie w salonie samochodowym.
Właśnie delektuję się podnosząc sobie ciśnienie 🙂 Na Zeusa, jaka smaczna ta naturalna Dari Hambela!