Dzięki wielkie
.
Dzisiaj miałem zabawne i sympatyczne spotkanie. Nasza mieścina w środku sezonu: tumult, upał, skwar, korki, zgiełk. Po całym dniu pakowania paczek i odprawiania ich w świat, trochę spokoju. Telefon. Goście jadą i trafiają od razu do naszego ukrytego biura-sklepu na terenie portu. Dać im paczkę kawy, zmielonej do moki. Ale jakiej? Któż to wie? Zróbmy test sensoryczny. W dzbanku od Moccamastera stoi akurat napar z "kilka godzin wcześniej zaparzonego" Hondurasu od Miriam. Palenie dość dobre do espresso, do dripu -- "na granicy", goryczka sympatyczna, niewielka dla mnie kwaskowatość, dużo słodyczy. Próbowałem tuż po zaparzeniu i razem z gośćmi. Dla mnie jest jak jest, a dla gości jest kwas
. Myślę, że to znowu fenomen fermentacji w obróbce naturalnej. Dla nas coś wspaniałego, dla niektórych coś odpychającego
. Zmieliłem Stormy Weather
. Będzie OK do moki.
Lubię takie konfrontacje. Fajnie, że wciąż są ludzie, którzy nie mają bzika na punkcie super specialty coffee
. Ale jednak kawę od Miriam kocham. Kolejne zbiory z jej małej plantacji, ciekawe odmiany i rzetelna jej praca -- za jakiś czas pojawią się w naszym sklepie, pewnie wczesną jesienią...