Przerobiłem już 4 kawy z Blue Orca: najpierw Brazylię i Kolumbię, a teraz mam Honduras i Peru. I nie dostrzegam jakichś ogromniastych różnić pomiędzy nimi. Każda wg mojej opinii idzie w nuty czekolada/orzechy. Chyba najlepiej jednak wypada Honduras, bo tu czasami coś się nawet dzieje. Dla mnie te kawy to takie codzienne mięso armatnie. Są przyzwoite, w żadnym razie nie są złe, ale wydobyć z nich coś więcej niż standardowe kawowo czekoladowe nuty jest mi raczej ciężko, ale też jakiegoś wielkiego doświadczenia nie mam. Co zauważyłem, szczególnie z Peru, to ciężko mi osiągnąć powtarzalność. Raz wyjdzie fajna, przyjemna, a innym razem wykręca ryj, choć woda i technika ta sama. Jeden raz z Peru wyciągnąłem owoce i fajną kwasowość i wtedy byłem wręcz zachwycony. Jednak udało mi się to tylko raz w AP, ale wtedy jak na złość lałem na oko, bo mi waga podczas zalewania się przycięła i już nie udało mi się odtworzyć tego smaku.
Ja jestem z nich zadowolony, bo jednak jest to nieporównanie lepsza kawa niż sklepowa, a kosztuje grosze, ale staram się zawsze mieć w zanadrzu coś lepszego, bogatszego - jako odskocznia. Bo ich monotonia potrafi zmęczyć.