Mastro Antonio - African Express
Wersja z 3 afrykańskich singli. Tak jak lubie Afrykę w przelewach, tak do espresso podchodziłem jak pies do jeża. Zupełnie nie potrzebnie. Momentalne skojarzenie po pierwszym łyku - jakie to słodkie. Czekolady mniej, więcej owoców, kwasowość utrzymana w ryzach. Smakuje w 1:1,5 (bardziej pikantnie), 1:2 nawet 1:3 (balans i słodycz). Do mleka wg mnie szkoda, ale żona już dawno nie była tak zachwycona. Obecnie jest w wersji tylko z 1 singlem, mam nadzieję że kolejne wypały przywrócą wszystkie 3.
GoodCoffee - Kolumbia Pablo Andres Guerrero
Kolejna nietuzinkowa kawa od tej mikropalarni. Natural z Kolumbii, plantacja El Obraje, ziarna Caturra. Po otwarciu aromat truskawek, może nawet w śmietanie, przechodzi w stronę nut czekoladowych. Na pierwszy ogień V60 - wraz z pierwszymi kroplami wody eksplodują aromaty cytrusów. Na etykiecie czytamy: likier Baileys, banany, ananasy, truskawki. Ananasy, no oczywiście - całym 3 minutom zaparzania towarzyszył zapach dojrzałych ananasów, niesamowite. Kiedy już temperatura opadła, na pierwszy plan wyszły dojrzałe banany. Posmak utrzymuje się bardzo długo, już bardziej czekoladowy, może to ten Baileys?
Druga próba w Chemexie. Znów intensywnych aromat ananasów, ale pojawia się inny, może nawet dominujący, przywodzący na myśl polskie zielone winogrona. Pod koniec aromaty wędrują w stronę likieru, bombonierki? Skądś to znam, rozlewam do kubków, aromat jest nadzwyczaj intensywny, ale w buzi to już prawdziwa eksplozja. Pierwsze skojarzenie - ziarno kakaowca Criollo, oczywiście. Już kiedyś coś takiego piłem. Pamiętacie Mzungu? Umarł król, niech żyje król.