Za mną pierwszy tydzień z Rotą.
Kilka (albo kilkanaście) szotów zajęło mi oswojenie się z tą maszynką i młynkiem. W wątku pełno jest porad i przepisów, np. mielić trochę drobniej niż do espresso, lżej ubijać, i wiele innych, są to na pewno bardzo cenne wskazówki, ale dla laika który nigdy nie miał do czynienia z przygotowaniem espresso na niewiele się zdały. Pierwsze doświadczenia z Rotą nie wyglądały zachęcająco.
Schodziłem coraz drobniej z przemiałem, różna siła ubicia do momentu aż udało mi się utrzymywać w miarę stabilnie ciśnienie około 9 barów, kręcenie do końca albo na wagę, czasy też różne od około 30 sek. do 1 min+. Dużo zmiennych. A w filiżance kwaski, słaba crema, sławnych tygrysków niestety brak.
Kiedy entuzjazm zaczął alarmująco opadać, na forum w ostatnich postach wypłynął temat o kwasowości, wtedy podejrzenie padło na kawę. Można powiedzieć, że sytuację uratował post
@Antonio z tamtego tematu.
Kawa która miała w swoim profilu smakowym cytrusy, z kawiarki wychodziła bardzo smaczna, lekko orzeźwiająca, a w Rocie te smaki były podbite kilkakrotnie, zwłaszcza w pierwszym, jeszcze mocno gorącym podejściu do filiżanki (sporo takich wylądowało w zlewie). Po przestudzeniu kwaski ze stopnia blisko cytryny przechodziły w nawet przyjemne stopnie kwaśnej pomarańczy lub kwaśnego jabłka. O ile mi kawa ta zaczęła smakować to jednak nie były to klimaty mojej drugiej połówki. Nastąpiła zmiana kawy, nowa, świeża, w profilu czekolada, orzechy, wysoka słodycz, niska kwasowość. Poprzednia wylądowała z przeznaczeniem tylko do kawiarki.
Odświeżyłem sobie kilka postów z tego wątku, krótka regulacja młynka pod nową kawę i efekty rewelacyjne. Kawa od pierwszego łyku bardzo smaczna, w moim odczuciu lekko orzechowa i słodka, znikome kwaski, a na wierzchu tygrysek.
Teraz efekt jak wyżej powtarza się na każdym szocie i najważniejsze, że powrócił zapał do dalszej zabawy. Zasypiając nie mogę się doczekać "kręconej" kawy kolejnego dnia