poprzyglądałem się torebkom, bo temat ich recyklingu mnie zaciekawił i uważam, że całkowicie nie nadają się do kompostowania, czyli nie powinno się ich wyrzucać do "brązowego" kosza. Są to torebki wielomateriałowe i nikt ich nie recyklinguje, więc kosz plastikowy tzw "żółty" również nie, powinny lecieć do odpadów zmieszanych i co najwyżej szybciej zamienią się w granulat niż zwykłe.
A czemu tak uważam? torebki z zewnątrz wykonane sa z papieru, od środka pokryte cienką warstwą gumowatego posrebrzonego tworzywa, wedle mojej wiedzy, popartej weryfikacją rynku, jest to laminat z metalizowanego polipropylenu czyli standardowe tworzywo PP/5, w gruncie rzeczy chyba najlepsze z tworzyw, bo ma niski koszt ekologiczny wytworzenia, czyli w fabryce generuje mało co2 i mało szkodliwych odpadów oraz jest bezpieczny dla nas, wiecie, pojemniki na żywność, butelki na mleko, takie tam historie. Srebrny kolor z jednej strony, wewnętrznej pomiędzy gumą a papierem, to tzw metalizowanie, czyli opylenie drobinami aluminium. Daje to dobrą dodatkową ochronę przed tym złym tlenem
a zużywa się znacznie mniej metalu niż pełna warstwa.
Jej biodegradowalność i bio-eko znaczki to niestety tylko marketing, efektem ich ewentualnego rozpadu będzie proszek plastikowy, czyli to z czym w gruncie rzeczy walczymy, dyskusję czy na wysypisku mniej szkodzi to czy zwykła folia pozostawię, bo za krótki się czuję w tej wiedzy, moje podejście jest takie, że wolę czysty plastik, który faktycznie aktualnie się recyklinguje.
Większość torebek to papier i/lub folia PE i/lub folia aluminiowa, więc głównym atutem i ekologicznością tych napewno jest znacznie mniejsza ilość wykorzystanego plastiku i metalu oraz użycie tego lepszego plastiku, a to również cenne argumenty.
Oczywiście to tylko moja opinia, nie znam ich producenta, tam podejrzenia swoje mam ale mogę się mylić, może to jakaś folia skrobiowa, ale wątpię.
Nie wiem czy po elaboracie powinienem jeszcze pisać o kawie, którą z tej torebki wysypałem, ale napisze bo to bardzo dobra Ruanda jest. Pierwszy drip zaczął się od przygody, zmieliłem, sztachłem się i co to, ogórek? e tam, woda stygnie to lejemy i znowu coś mnie w nosie drażni, sprawdzam gary na kuchence obok, czy tam żona czego na obiad nie wstawiła już, eee tam lejemy dalej, jak się wkońcu napiłem to już nie miałem obiekcji, no kartofel, taki wredny aż, a ja już nie w kuchni jestem
Ale później parę kolejnych przelewów poszło i popołudniowy tygielek i o różnych kwaśnym owocach przy nich myślałem, nawet przy wyższej ekstrakcji pomidor, taki kwaśny cherry mi się obijał, ale nic złego więcej nie zalatywało, czyżbym trafił Ruandyjskiego kartoflanego totka a może kaca rano miałem, któż to wie
A w dripie spodobało mi się właśnie wzmocnienie ekstrakcji, drobniej i gorętsza woda dodają uroczej cierpkości, Fajna kawa, fajna oferta, odbieram debiut palarni za bardzo udany, nie wiem jeszcze jak kolejne, jeszcze nie popsułem ich torebek
ale pierwsza zachęciła żeby sięgać dalej :]