Dokładnie
. Generalizowanie bywa niemądre. Np. włoskie pieczywo to temat rzeka. Nijak nie można tego z naszym chlebem powiązać. No właśnie, kluczem jest oliwa. Nijak do niej z naszym kujawskim... Mnie jednak najbardziej kunszt obróbki mięsa tam ostatnio zachwycił. Nie ma szans dostać u nas np. kości szpikowych na obiad w restauracji.
Ech, znowu się czepiacie "mojego" keto, choć nie jestem w keto, bo spory kawał rzymskiej pinsy... Fajny dowcip ostatnio ci dwaj podali. Przychodzi baba do lekarza i powiada: -- doktorze, doktorze, wyeliminowałam z diety cukierki, czekoladki, pączki, ziemniaki ograniczyłam, piwa nie pijam od miesiąca... -- A dobrze, dobrze, wspaniale! -- jestem na ketoadaptacji... -- och żesz! umrzesz babo po roku, za pół roku stracisz nerki, wątroba wysiądzie...
To, że w knajpie są naleśniki, nie znaczy że wszyscy jadają na kolację naleśniki. W Italii są to primi piatti. Pierwsze dania, dania na ząb. Bo ileż można tego makaronu zjeść? Nie sposób się nim najeść. Równie dobrze mogę powiedzieć, że w kuchni włoskiej królują mięsiwa i ryby. Reszta to margines a nie bogactwo
.