Spokojnie, porozmawiamy za 5 lat. Mój kumpel też myślał, ze złapał pana boga za nogi stosując różne alternatywne porady keto. Jak miesiąctemu po kilku latach takich diet, gorzej sie poczuł i zrobił badania, to okazało się że nerki, wątroba, i bodajże woreczek żółciowy w stanie do hospitalizacji.
Demonizowanie w drugą stronę też nic nie daje. Każdą dietę trzeba prowadzić z głową. Jak jesteś kumaty, poświęcisz na to kupę czasu, będziesz się kontrolował badaniami możesz sam, ale wygodniej i pewniej jak Ci pomoże dietetyk. Jakakolwiek nieprawidłowo prowadzona dieta może Ci zaszkodzić. Bez wyjątków, nie tylko keto, weganizm, wegetarianizm itp... dosłownie każda.
Dla równowagi ja mogę powiedzieć, że byłem na diecie keto przez 2 lata i 8 miesięcy. Takiej prawdziwej keto, gdzie dobowe spożycie sumaryczne węglowodanów nie przekraczało 35g(dla mnie granica do 40g aby pozostać w ketozie, powyżej powoduje wyjście). Nigdy żadnych kanałów YT na jej temat nie oglądałem, publikacji przeczytałem bardzo wiele, głównie badań i nie, nie wszystkie były "cudowne". Mam w rodzinie m.in. dwóch dietetyków, jeden z nich mi pomógł dokładnie ułożyć moją tygodniową dietę. Na każdy tydzień była lekko inna, ale oczywiście z założeniem ograniczenia węglowodanów do wymaganego poziomu. Nie miałem nadwagi jak zdecydowałem się na keto, czy jakichkolwiek stwierdzonych schorzeń. Motywacją była ciekawość.
Monitorowałem praktycznie wszystkie rzeczy(badania z krwi[bardzo szeroki zakres], moczu, usg jamy brzusznej - co 6 miesięcy) z uwagi na fakt, że miałem obawy + pracodawca nas ubezpiecza prywatnie w Bupa, która u nas w kraju ma m.in. placówki Luxmed i mogę korzystać bez ograniczeń. W skrócie, bo książka z tego wyjdzie jak się zacznę rozpisywać, nie licząc całkowitego cholesterolu(wzrósł do 150 - 167 jednostek) praktycznie wszystkie parametry miałem na identycznym lub lepszym poziomie niż przed rozpoczęciem keto. Niektóre z oczywistych względów o wiele lepsze. Były też "namacalne" korzyści - praktycznie zero spadków energii w ciągu całego dnia, żadnych wahań, nic; schudłem 3kg i utrzymywałem idealną wagę przez cały czas. Żadnego uczucia głodu w trakcie dnia, pomimo, że jadłem tylko 2 duże posiłki w ciągu "dnia".
Oczywiście nie ma ideałów, więc były też minusy, a najbardziej oczywisty - konieczność żelaznej konsekwencji, żadnych odstępstw, ani raz. Wchodzenie i wychodzenie z ketozy jest bardzo nieprzyjemnym uczuciem, które objawami przypomina grypę i potrafi całkowicie zawalić 2-4 dni. Innym równie irytującym skutkiem keto jest wolniejsza rekonwalescencja po dużym wysiłku. Ja zwyczajowo robię 4 km dziennie, szybkim krokiem oraz 2 razy w tygodniu koszykówka po 2 godziny. Szczególnie w tym ostatnim przypadku odzyskanie energii po takim wysiłku zajmowało mi 2-3 godziny, gdzie wcześniej, zanim przeszedłem na keto to była maksymalnie godzina.
Od ponad 2 lat na keto już nie jestem, głównie z powodów w/w, ale nie uważam, że to jest zła dieta. Uważam, że jest to trudna dieta, która może przynieść pewne korzyści, ale z pewnością nie jest dla wszystkich(żadna dieta nie jest). Moje obecne wyniki z krwi są bardzo podobne do tych jakie miałem w trakcie keto, niższy ogólny cholesterol(120), trochę wyższy cukier, reszta bez większych fluktuacji. Obecnie nie jest praktycznie na żadnej specyficznej diecie, ale ograniczyłem cukier tylko do naturalnie występującego(i nie jem też owoców, w których jest go dużo), głównie warzywa(w tym większość surowych, zielonych; zazwyczaj robię wielką michę sałatki, która wystarcza mi na 3-4 śniadania), mięso(białe) od święta, rano zaraz po wstaniu szklanka wody + sok z jednej cytryny + 2 łyżki octu jabłkowego i kilka innych rzeczy, które również robię regularnie. Raczej żadnych dalszych zmian nie przewiduję.
Generalnie każda dieta ma swoje zalety, keto też. Prowadzona z głową i najlepiej z pomocą specjalisty może przynieść wymierne korzyści. Warto robić badania(nawet i bez keto), dla spokoju ducha. Nie ma jeszcze takich naprawdę długofalowych badań naukowych, które by odpowiedziały na pytanie czy jest ona naprawdę korzystna lub naprawdę szkodliwa więc generalnie z wyrokowaniem wolę się wstrzymać.
Na koniec - pączków nie jem w ogóle... jabłek też nie(nie licząc octu).