To jest problem z lokalami "na mieście". Nie wiem jak w innym mieście, ale w Krakowie ciężko o dobrą kawę.
Kiedyś ekspres stał bo musiał - co to za lokal bez ekspresu, tylko co z tego, jak obsługująca go osoba umiała wykonać tylko bardzo podstawowe czynności, albo nawet jeśli za barem stał ktoś, kto wiedział o co chodzi, to często nie miał serca do pracy, bo w każdym kliencie widział filistra który pewnie i tak w domu pije parzochę family, więc po co się wysilać... Dziś powstało wiele ambitnych projektów stricte kawowych w duchu kawowej rewolucji, ale... cholera nie chcę wyjść na socjopatę, ale wchodzisz do kawiarni, liczysz na kontakt z kimś kto się pasjonuje kawą i być może coś o niej opowie, ale za barem stoi dziecko od którego słyszysz, że w młynku jest JAKAŚ brazylia, albo JAKAŚ etiopia... rozglądasz się, kilkoro hipstersko ubranych nastolatków dyskutuje niby o kawie, jakieś farmazony i truizmy i już wiesz, że weźmiesz na wynos. Pijesz tą niby nowofalową kawę, niby z małej palarni, przyrządzoną przez niby baristę i... nic się nie zmieniło...
Dobra bo zamulam, jak znajdę fajne miejsce to napiszę, szukam. Muszę sprawdzić to Body...