Pora na trochę egzotyki.
Brat przywiózł mi z podróży birmańską kawę.
Takiej prawdopodobnie nikt z Was nie pił i pić nie będzie, bo produkcja arabiki jest tam minimalna, a jej eksport śladowy (zdaje się ok. 20-30 ton rocznie).
Kawa, którą dostałem jest wypalona tamże (region Chin) i dość świeża.
[Ostatnio dostałem od brata pamiątkę z Turcji - to był dopiero jasno-palony (!) koszmarek, w smaku zmielona drewniata chata razem ze słomianym dachem, aromat skansenu, grzyba i ziemi.
]
Ziarna z Birmy duże i ciemno wypalone (porównanie do Kostaryki Dropa i mieszanki Starlight z Hamburga).
W smaku ku mojemu zaskoczeniu - owszem, ciemno i gorzko - ale zbalansowanie, nienachalnie, intrygująco. Żadnego drewna, żadnego siana, ale i zadnego szału
. Fajnie zejdzie w cappucino.
Za mną jak na razie jeden średnio-udany shot, więc jeszcze poszukam smaków.
Fotki:
Jakby ktoś miał ochotę na "sampelka", zapraszam - możemy się wymienić ziarenkiem.