Trendy srendy
tak w skrócie brzmiałoby moje pierwsze słowa komentarza do przeczytanego tekstu na blogu jimseven. Właśnie w stylu infantylno-komiksowym. Bo taki obraz tworzy mi się w głowie po przeczytaniu "When Speciality Stops Being Special". Boję się jednak, że wyrażając się tak lakonicznie mógłbym być źle zrozumiany. To może napiszę trochę więcej, albo nawet całkiem sporo.
Moim zdaniem mechanizmy funkcjonowania mody w masie ludzkiej są trochę bardziej skomplikowane niż wynikałoby z rozważań autora w tekście źródłowym. Jego wywód nad „specialty becoming normal” dla mnie brzmi jak utyskiwania kogoś niedowartościowanego. Co będzie gdy będę pił normalną kawę, a nie specjalną? Nie twierdzę że taki jest autor, nie znam go. Znam jego jedną książkę. Nie wiem może się naigrywa, a może tak już ma. W końcu zdaje się że nie trzeba być humanistą, aby tworzyć wydawnictwa o charakterze encyklopedycznym.
Utopmy się w specialty
Wracając do moich odczuć względem tekstu. Zapewne jest grupa osób, która interesuje się kawą gdyż taka jest moda. Pijąc kawę specialty czują się dowartościowani, możliwe że otaczają się wieloma przedmiotami, które można znaleźć w wydawnictwach informujących o najnowszych koniecznych gadżetach w aucie i zagrodzie. Tacy ludzie pewnie przerzucą się z kawy specialty na herbatę powiedzmy z czarnego bzu czy cokolwiek innego na topie. Rynek kawowy pewnie jakoś odczuje taką zmianę w trendach. Jak na razie widzę, w naszym pięknym kraju, wykwit kawowych zainteresowań. Mityczny zachód jest dużo do przodu w stosunku do nas, a gringo to już w ogóle. Oni tak jak większość krajów o bardziej rozwiniętej kulturze kawowej, przeszli albo docierają do momentu kulminacyjnego powszechności zainteresowań tematem kawy. Ma to swoje dobre strony, bo możemy spokojnie obserwować rynki specialty na świecie w celu prognozowania co będzie piszczeć w kawie nad Wisłą, biorąc pod uwagę pewną poprawkę regionalną.
Stadożłopy
Wiara w globalną zmianę trendu kawowego jest jednak dla mnie wizją utopijną. Nie wyobrażam sobie wielkich koncernowych pól, które nagle przestaną być uprawiona przemysłowo. Tak samo nie wierzę w naglą zmianę ludzkich upodobań smakowych. Chociażby wczoraj miałem przykład tego pijąc cold brew, którego smak został dostosowany do preferencji kilkuset studentów wrocławskiego uniwersytetu. Niby takie kulturalne to moje miasto, młodzi ludzie, wykształciuchy itd. To co wybrali jako najfajniejsze, jak dla mnie jest zupełnie nieatrakcyjna smakowo. Z jakimiś niuansami w piątym planie, któe wzbudziły moje zainteresowanie na minutę. Z resztą z późniejszej rozmowy z producentami wynikło, że podobnie o tym napoju myślą jego twórcy, którzy jednak produkują towar na sprzedaż, a nie dla siebie. Upiłem parę łyków i pomimo zaduchu nie miałem ochoty pić dalej. Sporo osób obok wypiło jednak całość, więc myślę że reprezentatywność grupy, na której przeprowadzono badanie jakaś była.
Tak samo większości osób nie robi różnicy czy jedzą zdrowe i dojrzałe warzywa i owoce czy takie z marketu. Owszem może poczują jakąś różnicę w smaku jeśli porównaliby bezpośrednio, ale żeby dowiedzieć się jak rozpoznać takie lepsze i pójść na targ je kupić, to już za duże zaangażowanie. Lepiej pograć w pokemony albo otumanić umysł tanim alkoholem. Ten scenariusz zdaje się sprawdzać pod każdą szerokością geograficzną. Ludzie nie chcą się angażować, nie jest ważna dla nich droga lecz żeby jak najszybciej osiągnąć cel. O ile jednostkowo ludzie są dla mnie niezwykli, to w masie, modach itd zdają się bydlęcieć do potęgi.
Dobra zmiana w kawie
Od tegoż utyskiwania bardziej interesujące wydają mi się inne wątki poruszone przez autora. Chociażby takie upowszechnienia nazwijmy to dobrych praktyk na farmach i przy obróbce ziarna. Czy pojawienie się większej ilości dobrej jakości kawy mnie martwi? Muszę powiedzieć, że nie. Dla mnie to jeszcze lepiej, bo chętnie popróbuję nowych ziarenek, które jeśli będą świeże na rynku , nie błyszcząc nazwą równie prestiżową jak „Esmeralda”, to tym większa szansa, że będzie mnie na nie stać, przynajmniej przez jakiś czas. W moim wyobrażeniu jest to duża szansa dla małych plantacji, aby postarać się wydobyć to co jest najlepsze i najbardziej charakterystyczne na skrawku ziemi, którą się zajmują. Chciałbym bardzo wierzyć, że Ci ludzie będą mieli wystarczająco dużo chęci i wytrwałości żeby z niej skorzystać. Patrząc na nasze wsie nie widzę niestety tej chęci skorzystania z możliwości wytwarzania towarów dobrej jakości, ba ludziom nawet nie chce się uprawiać warzyw i owoców na własne potrzeby. Szukają bardzo prostych i doraźnych sposobów na otrzymanie pieniędzy. Pożywienie dowożą im samochodami, zaopatrujących się u dużych wytwórców.
Mierzenie wyjątkowości
Kolejnym ciekawym zagadnieniem jest to czy i jak zmieni się sposób odbioru i oceny kawy. Czy osoby badające jakość kawy będą w ten sam sposób oceniać kawy gdy jakość powszechnej kawy będzie wyższa? Zapewne coś się zmieni, bo żeby czymś się zachwycić musi to wywołać poniekąd u człowieka efekt „wow”. Trudno zachwycić się czymś powszechnym. Jednak dopracowywanie obróbki kawy, eksperymenty z nowymi jej odmianami i procesami będą cały czas przesuwać tą granicę. Poza tym kawa tej samej odmiany z farmy A będzie inna niż z farmy B obok, wystarczy że będą pracowali przy niej inni ludzie, a znajdą się zapewne czynniki w faunie i florze nadające indywidualny rys obu. Jeśli już ktoś miałby się martwić, to oceniający np w „CoE”, że trudniej będzie im wybrać najlepszą kawę. Ewentualnie drogie palarnie, które liczą sobie zbyt słono tylko za etykietkę „specialty”. Ponieważ nie interesują mnie etykietki, nie zrobi mi różnicy czy kawę, która mi smakuje nazwie się standard coffee, garbage coffee czy jeszcze inaczej. Jednak gdy ktoś będzie żądał ode mnie zbyt dużych pieniędzy za kawę, to po prostu jej nie kupię. Chyba że uznam że ma rację żądając takiej ceny, to kupię ją odświętnie.
Swoją drogą to ciekawa sprawa jak zmienia się nasza percepcja wobec obecnej wokół normalności. Czy nasze zmysły staję się bardziej wyczulone gdy w naszym pożywieniu brakuje smaku, czy te części mózgu odpowiedzialne za smak po prostu ewolucyjnie zanikają?
Elity i inne nieżyty
Nie do końca zrozumiałą dla mnie jest pointa autora. Z jednej strony strach, że wszystkie narzędzia stają się bardziej dostępne i ta elitarność znika.
Z drugiej strony snucie jakichś życzeń o jednostkach wystarczająco daleko od mainstreamu, aby stworzyć nowe jutro. Jak słucham/czytam coś takiego to włącza mi się lampka alarmowa, pt. co to za gadanie amerykańskiego japiszona. Gość porusza ciekawy temat, jednak kwestie, które zdają się go najbardziej dotykać zupełnie do mnie nie trafiają. Moja znajomość autora i jego języka zdaje się być zbyt niska by stwierdzić czy ironizuje.
James Hoffmann udaje lub nie wie, że ktoś kto jest rzeczywiście zaangażowany w swoje hobby nie musi się bać utraty elitarności, gdyż ta prawdziwa elitarność polega wg mnie na byciu sobą, indywidualną jednostką realizującą się we własnych zainteresowaniach. Nie jest wyjątkowym ktoś tylko dlatego, że ma dostęp do rzadko spotykanych narzędzi, ale dlatego, że zżera go ciekawość żeby ich użyć po swojemu do poznawania świata. Ot takie przydługie moje refleksje.
@Antonio zastanawiam się co poruszyło Cię w tym tekscie? Ty jako fachowiec i osoba bardziej doświadczona i obeznana w rynku, jak również z autorem. Jak Ty to widzisz?