No ta przerwę te rozważania brutalną rzeczywistością.
Nie odpowiadają mi żadne herbaty "perfumowane" co już dawno wykluczyło angielskie produkty tej branży.
Herbatę zawsze preferują czarną i mocną, stąd odpadają chińskie mieszanki przy których parzeniu czuję posuwanie dziadka Czasu i ogólne starzenie...
Afryka I Turcja bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła, tam używają "moich rodzajów herbaty, w dodatku słodkiej i często z miętą, mniam.
W dodatku tamtejszy Lipton nie ma nic wspólnego z Polskim. I nie chodzi o to, że nie sprzedaje się go inaczej niż jako sypka odmiana w opakowaniach kilogramowych i to w dodatku po 25 zł za to kilo. Chodzi o zapach...jakby przed 3 sekundami jakaś ciemna rączka ucięła liście z krzaka i zapakowała do paczki...echh. Ichnie odmiany, nie słabo znane w Polsce niczym Liptonowi nie ustępują, wręcz przeciwnie, choćby Caykur Rize czy Mevlana i jeszcze jedna której nazwy inaczej niż wzrokowo nie poznam.
Dziś bojkotuje Liptona w sklepach po 15 zł. Co ciekawe łatwo policzyć, że za sypaną granulowaną czy liściastą życzą sobie prawie 10 zł!
Okazało się, że doskonałym zamiennikiem jest Ramsey z Biedronki
Cena około 6,5 w dodatku ostatnio w promocji po 4,6 i mamy naprawdę mocny, ciemny i aromatyczny napar.
U mnie jakość herbaty wyznacza smak który pozostaje po kilku minutach. Te niepijalne potrafią się pozostawić po sobie suchość i zmasakrować ślinianki (Ilość i jakość garbników?).