Siemanko
Wstaje rano, załączam ekspres, ważę kawe i miele ją na wczorajszych ustawieniach młyna, dystrybucja, tamping, kolba w ekspres i przestrzelone o 10 sekund...
W ciągu dnia koryguję przemiał, ilość ziaren i oto jest złoty graal, 40 ml idealnego płynu
Do wieczora wypijam jeszcze może ze 2 żeby nie przesadzić z kofeiną, ale...
Wstaję rano, załączam ekspres, ważę kawe i miele ją na wczorajszych ustawieniach młyna, dystrybucja, tamping, kolba w ekspres i przestrzelone
korekcja przemiału, ilości ziaren itd...
Na koniec dnia liczę 100g kawy poszło, a idealne znowu tylko 2-3 szoty. Nieustanną gonitwę za perfekcyjnym smakiem (króliczkiem) mam traktować jako urok, czy przekleństwo espresso?
Od czego to zależy? Błąd ludzki, a może problem z maszyną? Wilgotność i temperatura otoczenia? Ciśnienie atmosferyczne? Czy układ planet i oddziaływanie księżyca na wewętrzną energię Chi?
Mile widziane merytoryczne odpowiedzi, ale humorystycznymi też nie pogardzę