Cześć, kawę piję regularnie od końca studiów czyli od ok. 8 lat. Na studiach tak silnie na mnie działała kofeina, że nie mogłem spać po kilku cukierkach Kopiko, więc kawy się bałem. Ale popijałem. Uwielbiam herbaty, zawsze były na pierwszym miejscu. Eksperymentowałem też z Yerbą, ale miałem problemy z sercem. Gdy zaczynałem pić kawę, była z mlekiem, ale zawsze bez cukru (już laktoza czasem dla mnie przesadza). Forum pasywnie czytam od lat.
Rodzice mają od kilkunastu lat ekspres automatyczny Siemensa z najwyższej półki za jakieś 15 tys. PLN - szybko odkryłem, że z kaw czarnych smakuje mi z niego tylko espresso. Wszystko smakowało bardziej od kawy z ekspresu przelewowego, którego wcześniej używali ale dopiero z czasem zrozumiałem, że główna różnica wynika ze świeżości kawy. Ekspres był bardzo dobry, niestety go wyrzucili, bo chyba wszyscy Polacy w pewnym momencie uznali, że przelew to przeszłość.
Odkąd zamieszkałem sam, miałem prosty ekspres kolbowy Delonghi, do którego sypałem kawę z marketu wcześniej zmieloną lub używałem saszetek. Nigdy za bardzo mi nie zasmakowała - wolałem espresso od rodziców. Czasem z odrobinką mleka, ale już nigdy dużą mleczną kawę. Po jakimś czasie używałem taniego ekspresu kapsułkowego Tchibo. Kawa z niego była o niebo lepsza od kawy z Delonghi, ale gorsza niż w lepszych barach czy z Siemensa rodziców, a w dodatku droga w użytkowaniu.
Dzięki internetowi odkryłem alternatywy - zwiedzając Włochy kupiłem kawiarkę Bialetti (z saszetkami do kawiarki w zestawie - jest coś takiego, jak te do kolb). Odkopałem stare młynki z piwnicy - Siemensa z lat 80., którego Tata dostał w prezencie za komuny i drewniany młynek ręczny, którym pod kawiarkę na 3tz mieliłem jakieś 5 minut. Kawa z kawiarki była nierówna - czasem nie do wypicia, ale bardzo często pyszna. Lepsza niż espresso w większości kawiarni.
Jakieś 3 lata temu zacząłem stawać się kawowym snobem. Kupiłem Aeropress i w podobnym czasie Hario Skerton. Nosiłem go do pracy i dłuuuugo mieliłem. W pracy mieliśmy ekspres Jury. Próbowałem z kawą, która była w pracy i Aeropress dawał lepsze efekty niż ta biznesowa Jura, a z czasem zacząłem kupować coraz lepszą kawę. Eksperymentowałem. Kupiłem też Hario V60 na 2 porcje, a wkrótce też pojedynczy do pracy. Do dripa dokupiłem na Aliexpress czajnik-konewkę, który nadaje się na palnik gazowy i mały czajniczek-konewkę. Z czasem piłem już tylko jasno wypalone kawy z dripa - aeropress poszedł w odstawkę. Smakowały, bo były coraz bliższe herbaty. Zacząłem też od święta chodzić do kawiarni z alternatywnymi metodami parzenia. W międzyczasie odkurzyłem też French pressa i eksperymentowałem z dłuższymi czasami i różnymi metodami z internetu. Kupiłem też Bialetti 1tz w polskim markecie. Okazała się tańsza niż we Włoszech. Robi świetne "espresso", ale jednak dużo to zachodu z przygotowaniem tak małego napoju.
Próbowałem też kawy po turecku w małym garnuszku (na dżezwę jeszcze nie czas) po kilka razy zaparzając i nie było najgorzej.
Mielenie ręczne Hario było nawet nie tak strasznie nierówne, ale wyjątkowo męczące i dość komiczne, bo procedura ciągnęła się minutami i była bardzo głośne. Kupiłem automatyczny młynek polecany tutaj - szarą Wilfę Svart. Okazała się fantastyczna, ale nie mieliła jaśniejszych kaw - dusiła się i blokowała. Wyjąłem więc starego udarowego Siemensa, który sobie z nimi radził. Efekt dużo gorszy, ale przynajmniej była to świeża kawa. Próbowałem jeszcze mielić grubiej wilfą, ale nic z tego. W efekcie przestawałem kupować jasne kawy. Zacząłem mielić świeże ciemniej wypalone kawy z palarni, a czasem nawet marketówki (np. Tchibo, które rodzice kupują na kilogramy). Szybko się okazało, że Drip do nich nie pasuje, więc powróciłem do Aeropressa i na nowo go pokochałem. Mimo gorszej kawy robił lepszy efekt niż to co dostaję w sieciowych kawiarniach.
Od długiego czasu robię kawę z aeropressa dla siebie i diewczyny. Dokupiłem też prismo, ale nie używam go zbyt często do udawania espresso - raczej jako wygodny zamiennik metody odwróconej i przy okazji filtr metalowy zamiast plastikowego. Parzę na zmianę z papierowym wg różnego stopnia zmielenia i jestem zadowolony. Wychodzi mi przyzwoita kawa. Choć już od długiego czasu nie kupuję specialty, ale pewnie jeszcze do tego wrócę.
Od paru miesięcy męczyła mnie dziewczyna, że chciałaby coś na przycisk. Sama parzy czasem z dripa i kawiarki - aeropressa nigdy nie chciała tknąć, a od french pressa, który był jej standardem, odpycha ją kwestia mycia. No więc chciała ekspresu automatycznego, co mnie, snoba kawowego, odpychało.
Zaczęliśmy testować ekspresy. Znałem te z obecnej i poprzedniej pracy. W poprzedniej Jura, w obecnej Dalmayr. Espresso w pierwszym niezbyt ciekawe, ale akceptowalne. W drugim espresso to lura nie do wypicia, za to robił na 1 przycisk kawy mleczne w stylu latte i cappucino. Mleko pienił beznadziejnie - czasem trochę, czasem w ogóle. Przeszliśmy przez markety, próbowaliśmy w nich kawy i w większości była do niczego. W salonie Jury i Nivony, bo ostatecznie zastanawialiśmy między tymi 2 markami po wielogodzinnych researchach w internecie, padła decyzja. Nivonę chcieliśmy serię 5 bez automatycznego spieniania, żeby była najtańsza albo serię 7 (wszystko na 1 przycisk). Na prezentacji była nivona z serii 7, z której espresso było po prostu niesmaczne. Wiem, że dużo zależy od konfiguracji mielenia, ilości wody itp., ale w tym salonie używają tego samego ziarna i mielenia najdrobniejszego. Kawa była lurą podobną do tej z obecnej pracy. Spróbowaliśmy z różnych Jur - najtańszej A1 (2800 sama czarna kawa do 10g kawy na porcję) i E6 (ok. 4 tys. z opcjami mlecznymi i do 16g kawy). Obie były przyzwoite. Nic szczególnego, ale niezłe. Jak u moich rodziców w kilkunastoletnim Siemensie (porównaliśmy potem i smak wydawał się b. podobny). Mieliśmy nadzieję, że chociaż mleko zamaskuje niesmak espresso z Nivony, ale pokazowy ekspres zaczął nim pluć i pani próbowała 10 minut różnych opcji i niestety nic to nie dało - spienione było nierówno i Latte wyglądało brzydko, a smakowało jak gorąca woda z mlekiem. Padła więc decyzja, że nie chcemy wydawać wielkiego majątku na ekspres (początkowo myśleliśmy o max 2k PLN, ale w razie porażki Nivony dopuszczaliśmy ewentualnie 3 - 3,5 na Jurę - to oferowała w którymś sklepie starsza wersja E6 czyli D6). Więcej informacji o tym, ile czyszczenia i dodatkowych funkcji wymaga używanie spieniania mleka w automacie skutecznie nas zniechęciło i postawiliśmy ostatecznie na Jurę A1, która robi tylko kawę czarną (i ewentualne dokupienie spieniacza, o ile naprawdę będzie nam potrzebny - mam ręczny, który robi to lepiej niż indukcyjne z youtube'a). Dzięki temu forum sprawdziłem też sklepy niemieckie i tam w oficjalnym sklepie Jury znalazłem A1 za 490 EUR (zdecydowanie mniej niż to przesadne 2800 PLN). Żeby zaoszczędzić na kursie założyłem dzięki temu forum konto na Revolut i zapłaciłem wg kursu 4.3 (mój bank dawał 4.5), dzięki czemu ekspres z dostawą wyszedł o 630 zł taniej niż w Polsce. Poza tym jest ładny i najmniejszy z automatów. Wzięliśmy biały.
Dziewczyna się uspokoiła - teraz mam nadzieję, że będzie miała coś na 1 przycisk, co będzie dało się pić, a ja nadal będę pił sobie kawkę z Aeropressu (na kupno lepszego młynka niż Wilfa niestety jeszcze sobie długo nie pozwolę - głównie ze względu na miejsce na blacie) i być może czasem jakieś espresso z automatu. Ekspres jest w drodze, gdy dotrze z Niemiec, dam znać, czy da się pić i w razie czego dopytam o rady konfiguracyjne.
Mam tu już pierwszą - jaką kawę polecacie do automatu, żeby młynek przetrwał jak najdłużej i jednocześnie, żeby była jak najsmaczniejsza? Wiem, że czyszczenie go jak Wilfy nie jest możliwe - nie da się wyciągnąć żadna, można jedynie od góry coś podotykać pędzelkiem. Bardzo drogiej kawy trochę szkoda mi do niego pakować - zostanie do alternatyw. Będę wdzięczny za rady, bo pewnie do tygodnia będziemy go mieli, a niekoniecznie chcę do niego sypać Tchibo.
Swoją drogą, ekspres kapsułkowy dałem Tacie na działce, a kolbę trzymam jeszcze w piwnicy. Czasem próbowałem jej wyjmować i mielić Wilfą, ale po prostu żadne mielenie nie daje nawet takiego efektu jak kapsułki Tchibo. Niestety. Albo się dusi, albo leje wodę, a czyszczenie tego to dramat - domyślam się, że są lepsze kolby, ale nie widzę uzasadnienia dla kolby w domu na kilka kaw dziennie. Nie opłaca się moim zdaniem.