Wracam do wątku. Rozpiszę się trochę, bo skończyłem eksperyment Kazak vs. Caravelka. Dla nielubiących czytać - na końcu jest tl;dr.
Przez ponad tydzień parzyłem jednocześnie po 2 shoty, po jednym na każdej maszynie, i sprawdzałem różnice. Dobrze, że jest jesień i przekofeinowanie niezbyt przeszkadza
Nie chodziło o żadne filozoficzne pytania, typu który parzy bardziej kawszą kawę. Eksperyment generalnie nie ma żadnej wartości poza tymi dwoma pytaniami, które tutaj padły:
@Expel pytał co z tej dwójki lepiej wziąć jako drugi ekspres, a ja zastanawiałem się, czy mając już parę maszyn (w tym Kazaka) brać na stałe Caravelkę, bo robi coś inaczej niż reszta. Dlatego od razu przyjąłem sobie arbitralnie założenie niekompatybilności składowych (doza, uzysk) i parzyłem w każdej maszynie dokładnie tak, jak robiłbym to normalnie, a nie dla celów jakichś testów.
Po pierwsze, rzecz oczywista - każdy robi świetną kawę. Ale zaskoczyło mnie, że nie da się przewidzieć jak bardzo różne albo podobne będą te kawy. Jakiś czas temu robiem eksperyment z szukaniem na Biance profilu dającego podobną kawę co Kazak. Doszedłem w miarę blisko i uznałem, że pozostałe różnice wynikają z nieprzywiedlności charakterów maszyn, którą trzeba zaakceptować i polubić (o tym więcej na końcu). Okazało się, że ten wniosek trafił w sedno przy porównaniu Kazaka z Caravelką. Każdy robi inną kawę, więc znaczenie ma to, jakie się ma prywatne założenia i sympatie.
Ergonomicznie różnice są ignorowalne. Przygotowanie i parzenie jednej kawy zajmuje mniej więcej tyle samo czasu na obu i trwa oczywiście dłużej niż na kolbie z pompą. Nie po to ma się dźwignię, żeby oszczędzać na niej czas
Cokolwiek zyskasz w jednym obszarze, tracisz w innym. Kazak ma super dodatki, kribli-grabli, tamper uławiający pracę etc. Ale Caravelka w ogóle nie wymaga i chyba nie lubi tampowania - wsypujesz kawę, wyrównujesz zwykłą łyżeczką i jedziesz. Kazak daje mierzalną kontrolę nad ciśnieniem, ale niewielką nad temperaturą. Caravelka odwrotnie. Grunt, że po opanowaniu obu urządzeń, proces parzenia przebiega sprawnie, daje powtarzalne efekty i pozwala na korektę ekstrakcji w trakcie shotu. Obie maszyny wybaczają też duuuużo więcej niż moje kolby. Ale przygotowanie więcej niż dwóch kaw na obu to już praca i gdybym miał to robić regularnie, dokupiłbym sitek.
Ustawiłem sobie szeroki zakres kaw, od najjaśniej palonej Etiopii Yirgacheffe z Auduna po Chocolate Wave od Antonia. Po drodze były też Etiopia z Synestezji, Kolumbia i Gwatemala z Blendu i Trio Latino z robustą od Antonia. Nie będę przynudzać przerzucaniem wszystkich notatek, ujmę wnioski ogólnie.
Caravelka lepiej od Kazaka radzi sobie z jaśniejszymi paleniami. Pewnie dlatego, że można w niej parzyć w dowolnie wysokiej temperaturze. Kaskowatość i owoce równoważy słodyczą, którą na Kazaku trudniej z jasnego palenia wycisnąć. Shoty z Kazaka też są dobre i mają często większe body. Ale wypicie jednego po drugim z dwóch maszyn nie zostawia dla mnie wątpliwości, że Caravelka jest tu przyjemniejsza. Zadziwiło mnie, że charakter tych samych kaw jest też bardzo inny. Tam, gdzie Kazak daje limonkę i białe wino, Caravelka daje np. ananasa z karmelem.
W średnich paleniach znikają różnice jakościowe, ale pozostają, erm, charakterologiczne. Często miałem wrażenie, że Kazak daje w mordę i każe wziąć się w garść, kiedy Caravelka dowcipkuje. Tak było z Gwatemalą z Blendu, gdzie poza przemiałem pozostałe warunki były akurat bardzo zbliżone (Kazak 14g->21,9g, Caravel 13g->21,7g). Kazak dał kakao, prażone migdały i na koniec świetną goryczkę. Caravel - mango i brązowy cukier. W Full Metal Jacket to byłby sierżant Hartman vs. sierżant Joker
Cięższe, czekoladowe kawy to w obu po prostu koncert, niezależnie od całkowicie różnych warunków. Chocolate Wave w Kazaku (15g->32,9g z mieleniem na NZ 13) - nektar, wiśnie w syropie, crema na 2 centymetry, długi posmak kakao. Caravel (12g->23g, NZ19) - trochę mniej zrównoważony, trochę słonego karmelu, ale za to tak intensywny, jakby piło się samą esencję. Oba wspaniałe. I oba też inne niż w Biance.
Kazak daje częściej większe body. Z braku lepszych określeń powiedziałbym, że robi "tłustsze" shoty. Trio Latino w Kazaku to najpierw gęste kakao, a po chwili koniak i tytoń. W Caravelce to zauważalnie lżejsza czekolada z maliną.
Kazak = crema. Caravelka dużo rzadziej. Ale muszę wspomnieć, że używałem oryginalnego pf, który trzeba po prostu przerobić na npf i pewnie będzie trochę lepiej.
Coś, co test bardzo jasno pokazał: kawa z Kazaka nigdy nie jest naprawdę gorąca. Caravelka robi malutkie shoty, których temperatura jest dużo wyższa niż tych w Kazaku. Robię już z Kazakiem wszystko: trzy razy przelewam wrzącą wodę, dwa flushe prysznica, wrzątek w szklaneczce. A jednak shot z Kazaka jest od razu gotowy do wypicia. W domu to nie problem, w terenie trochę tak. Wydaje mi się, że ta kompozytowa część, w której siedzi sitko, pochłania bardzo dużo ciepła. To chyba w ogóle mój największy problem z Kazakiem (zaraz obok tego, że Valerii marnuje czas na robienie korków voodoo zamiast wymyślić dobry wiedźmiński pas do przewożenia sprzętu).
Wniosek dla Expela - jeśli chcesz gdzieś zabierać ekspres, to i tak nie ma wyboru, jest tylko Kazak. Jeśli chcesz wyłączyć popołudniu dużą maszynę i robić w miarę szybko świetne, solidne espresso, to też Kazak. Ale jeśli masz już samochód i chcesz dla odmiany pojeździć motocyklem, to Caravelka.
Wniosek dla mnie: warto mieć oba.
Wniosek dla wszystkich: dźwignia to nie kwestia "czy", tylko "kiedy". Można zacząć od dowolnej
To wszystko przypomniało mi, że łatwo zagubić się w dyskusjach o technikaliach, ergonomii i konstrukcji. A gadamy tu przecież o kawie, czyli kwestii filozoficznej
Najczęściej porównujemy charakter samych kaw, jakby każde urządzenie było bezstratnym przewodnikiem, wymagającym tylko odpowiednich ustawień. A nie jest i różnica w charakterze maszyn to czasami sedno (albo przynajmniej druga połowa sedna).
tl;dr - nie ma tak łatwo, robisz kawę i wracasz na początek planszy.