To można słuchać i słuchać... .
Kilka moich z tamtego roku.
"Zanim napiszę
ostatni raz."
Nie wiem jak to będzie,
czy spodziewać będę się?
A gdy przyszła by znienacka?
Czy mam spojrzeć w oczy jej?
Dziś wyraźnie jej nie widzę,
nawet nie wiem gdzie jej cień.
Wiem, że jest zuchwała.
Wiem, że kiedyś zechce mnie.
Chciałbym wtedy zostać sobą,
zapamiętać tamten dzień.
By po tamtej stronie,
móc spokojem cieszyć się.
"Szalony naukowiec."
Rozpad krzyczy rozszczepienie,
Serce ciągle grzęźnie w biedzie,
Rozpad po rozdarciu,
jeszcze niszczy, gdzieś w natarciu.
Rozszczepienie nie ma wyjścia,
będzie samo lub ich kilka.
Tylko pamięć jakby bliska,
czuje jeszcze ciepło domowego ogniska.
Czy realne te zjawiska?
By po rozszczepieniu nie opodal,
serce było blisko mowy?
By zgadzały się dwie głowy?
Jeśli rozpad wrzeszczał głośno,
tylko jeden jest ratunek.
Pamięć „słysząc” rozszczepienie
obrała przeciwny kierunek.
"Nieznane uczucie."
Była jest i będzie.
Nigdy nie wiesz skąd nadejdzie.
Jeśli mądrze myślisz o niej
to w momencie ją pochłoniesz.
Atrybuty niczym burza,
piorun ciska - to nie tutaj.
Czarne chmury nachodziły,
gdzieś skręciły - nie zgubiły.
W końcu zaczął padać deszcz
wszystko mokre mnóstwo łez.
Jeśli lubisz się w pogodzie
wiesz, że minie pójdzie sobie.
Wrócą krystaliczne dni
będzie padać sensem chwil.
"Ona."
Powodujesz zatrzymanie,
wzrok zamiera, oddychanie,
jakby dłuższe nie ustaje.
A powieki jak me dzieci,
nie chcą opaść w oczodole
tylko stoją rozbawione.
Zapach zdaje znać o sobie,
gdy znam nazwę myślę moje,
są twe zmysły i nie mogę,
obojętnie stać przy Tobie.
Bądź dziś pewna moje piękna,
że mój umysł zapamięta,
gdy wodziłaś w koło wzrokiem,
gdy mówiłaś miękko do mnie.
Zostawiłaś piękny czar,
który Ona dobrze zna.
"Motyl."
Byłeś brudny,
byłeś zły,
zapomniałeś piękne sny.
Zatraciłeś dobre słowo,
nie chce nikt rozmawiać z Tobą,
Zatraciłeś zwykły dzień,
nie chce Cię już własny cień.
Nie ma dnia, nie ma godziny,
nie ma boga i rodziny.
Nie ma myśli, nie ma łez.
Nie ma sensu, nie ma tez.
Wszystko zdaje się pijane,
wszystko strasznie rozmazane.
Wszystko kręci się w około,
karuzela Twoją zmorą.
Nie potrafisz przestać jej,
Nie potrafisz krzyknąć nie.
Nie potrafisz z tyłu być,
Nie potrafisz z bólu wyć.
Nie ma bodźców i neuronów,
Nie ma głosów i szablonów.
Nie ma ciała, nie ma krwi.
Są zamknięte wszystkie drzwi.
Jesteś bliski wyczerpania,
Chciałbyś usiąść na kolanach.
Chciałbyś z tego czaru wyjść,
Lecz mieszają się Twe sny.
W końcu budzisz się na jawie,
blask zwycięstwa, opętanie.
Przed wyborem stawiasz się.
Będzie dobrze, będzie źle?
Nigdy tu nie byłeś wcale,
lecz o jawie, tej słyszałeś.
Nie myślałeś wtedy, że,
coś w twym życiu zmieni się.
Miałeś chwilę zawahania,
nie widziałeś nic od rana.
Mogłeś zostać jeszcze chwilę,
lecz czy byłbyś tam motylem?
To Cię właśnie przekonało,
kochasz efekt, nie chcesz mało.
Znów Cię tutaj uszanują,
znów pomogą, nie zrujnują.
Odpowiedzą wtedy, gdy,
będą Ci uciekać sny.
Twa decyzja dobra godna.
Mówią kamień - nie znasz łez.
Mówią dureń - nie wiesz gdzie.