Użytkuję MaraX od 2 miesięcy, więc trochę pierwszych wrażeń.
Przesiadłem się z ekspresu Lelit Grace. Z poprzedniego ekspresu byłem zadowolony jednak chciałem sprzęt, który będzie lepiej radził sobie ze spienianiem mleka ale nadal będzie kompaktowy i zapewni w miarę stabilną temperaturę bez konieczności flusha. W 90% przygotowuję 2 x kawę mleczną na podwójnym espresso lub kawę mleczną + podwójne espresso. Rozważałem również zakup Lelit Elizabeth (odpadł ze względu na wygląd - chciałem coś, co będzie wyglądało inaczej niż poprzedni ekspres), Profitec Pro 300 (również odpadł ze względu na wygląd), Ascaso Duo PID (odpadł ze względu na specyficzne uruchamianie spieniania), Rancilio Silvia Pro (brak dyszy cool touch), Sage Dual Boiler, Bellezza Bellona (chciałem coś składanego w Europie).
Pierwsze co przykuło moją uwagę po uruchomieniu, to niski poziom hałasu pracującej pompy wibracyjnej. Lelit w MaraX i Elizabeth stosuje cichą pompę OLAB, która jest kilkukrotnie droższa od typowej Ulki - zdecydowanie rzecz warta dopłaty. Mocowanie jest takie samo, więc można ją też włożyć do innych ekspresów. Na łączeniach metalowych części dodano plastikowe i gumowe wkładki, które mają niwelować jakiekolwiek dodatkowe dźwięki. Jest dużo lepiej niż w Grace, ale nie jest idealnie - winowajcą jest pokrywka od pojemnika na wodę, która jest na nim luźno osadzona i jak ją źle położymy, to "da głos".
Wykonanie jest dla mnie ok. Stal szczotkowana podoba mi się bardziej niż polerowana. Nie widać błędów w spasowaniu itp. Miłym akcentem jest normalny tamper 58.55mm (chociaż uchwyt mógłby być drewniany) oraz sitka Lelit by IMS, które mają precyzyjnie wycięte otwory - podobnie jak w stockowych Ascaso, chociaż nadal sitka Ascaso jakościowo wydają się lepsze. Bardzo fajny jest też pojemnik na wodę - łatwo się go wyjmuje i uzupełnia.
Ekspres jest nagrzany po ok. 25min - 30min. Podobnie jak w innych Lelitach, przy starcie bojler jest przegrzewany do ~2.75 bara żeby szybciej oddać ciepło na grupę. W trakcie operacji nagrzewania kilkukrotnie uruchamia się pompa dopełniając wymiennik ciepła. Ma to na celu (chyba) uniknięcie zapowietrzenia termosyfonu. Jednak jak ktoś jest rano bardzo wrażliwy na jakiekolwiek dźwięki, to może być to trochę irytujące gdy ekspres uruchamiany jest przez wtyczkę. Nie da się tego ominąć poprzez włączenie wieczorem ekspresu na zimno.
Kawa z MaraX wychodzi bardzo dobra. Ma ona inną niż standardowa sprężynę w grupie, dzięki czemu otrzymujemy mechaniczną preinfuzję - dobre kilka sekund na 2 barach i osiągnięcie pełnego ciśnienia zajmuje około 12 sekund. Pozwala to na zwiększenie ekstrakcji i zmniejszenie kwasowości przy jaśniejszych wypałach. Najlepsze shoty wychodzą mi przy czasie ok ~35s. Dzięki preinfuzji kanałowanie to sztuka prawie niewykonalna, co bardzo doceniam, bo używam NPF a za ekspresem mam ścianę pomalowaną na biało (już od prawie roku i nadal bez żadnym kropek, więc na Grace też się da
. Zastanowiłbym się tylko czy taka preinfuzja to optymalny wybór dla osoby pijącej ciemno palone kawy - mam wrażenie, że łatwo byłoby o nadmierną gorycz. Ekspres, pomimo tego, że to HX, kontroluje temperaturę w wymienniku - nie trzeba robić flusha. Ekstrakcję są powtarzalne: każde ustawienie, to wg producenta ~2 stopniowe widełki (dla mnie wystarczające).
Posiadam wersję v2, która nie ma już trybu klasycznego HX. Na co dzień używam trybu SteamX - boost pary jest połączony z podniesieniem dźwigienki zaparzania. Po około minucie mamy 1.5 bara, które będzie utrzymywane przez 2min. Dla mojego typowego użycia jest idealnie - spieniam 330ml podczas robienia drugiego espresso i nie ma z tym żadnego problemu. 4 kawy mleczne pod rząd to również żadne wyzwanie. Trzeba się tylko przyzwyczaić do zmieniającego się ciśnienia pary - przy czwartej kawie, żeby utrzymać temperaturę w wymienniku, ciśnienie w bojlerze parowym będzie wynosiło już ponad 2 bary.
Świetny jest również Last Shot Protection. Kiedy skończy się woda w zbiorniku, to ekspres pozwoli na dokończenie ekstrakcji. Nie ma nic bardziej wk*** niż przerwana w połowie ekstrakcja przy robieniu porannej kawy. Dziwne, że nie wszyscy producenci mają u siebie coś takiego.
Sam ekspres w środku również wygląda porządnie. OPV jest solidny i mamy do niego dobry dostęp od góry (przy zmienianiu ciśnienia w Grace musiałem rozebrać całą obudowę oraz mocowanie zbiornika wody, a OPV był łatwy do uszkodzenia). Konstrukcja jest bardzo prosta, rurki są metalowe, bojler zaizolowany. Ze względu na kompaktowe wymiary, miałem obawy o temperaturę w miejscu, gdzie znajduje się pudełko Gicar, ale otwory wentylacyjne na górze ekspresu robią bardzo dobrą robotę - obudowa przy elektronice ma praktycznie temperaturę pokojową.
Z usterek / niedoróbek, to przy okazji otwartego wnętrza, lekko dokręciłem czujnik poziomu wody, bo pomimo zastosowanej uszczelki, słyszałem delikatny syk.
Nie zamierzam już w najbliższym czasie nic nowego kupować (powiedział każdy na forum), więc postaram się też przygotować jakiś test długodystansowy.