po włączeniu jest takie "cyknięcie" jakby grzałkę załączał
Z tym grzaniem to jednak średnio, grupa gorącą, natomiast puściłem wodę z grupy, temperatura około 50 stopni, cóż to sie dzieje? Hmm
. Rosumiem jak zdemontuję grzałkę to będzie na niej widać ewentualny kamień. A jak z procesem odkamieniania, ciężko to wykonać we własnym zakresie w donu?
Raczej około 40 ohmCzytałem na zagranicznym forum, ale tam była grzałka na 110 V, stąd mój błąd.
trochę kamienia na niej jednak jestMyślę, że nie ma to związku z jej awarią.
Owszem, wyłączniki różnicowoprądowe z członem nadprądowym o szerokości jednego modułu to super wygodna sprawa, ale niestety k******o droga... No i jak któryś człon się zepsuje to trzeba wymienić cały wyłącznik. Jeżeli jest miejsce to czasami warto wymienić rozdzielnicę na większą.
Ale różnicówka do światła wewnątrz domu... na bogato.
To chyba chodziło o brak PE?W kontekście smart domu chodziło o brak N w puszce włącznika oświetlenia. Powoduje to, że jeśli chcemy zastosować smart wyłacznik to potrzebny jest włącznik "bez N" zasilany na podobnej zasadzie jak kiedyś diody podświetlające włączniki. Jeśli mamy przewód N w puszce włącznika (zwykły włącznik go nie potrzebuje) to możemy zastosować normalnie zasilany smart włącznik.
Tak samo z różnicówką - jak się N odepnie w żyrandolu i ktoś będzie grzebał śrubokrętem przy włączonym zasilaniu to najwyżej z krzesła spadnie. O śmiertelny wypadek raczej trudnoSąsiad wylądował w szpitalu po tym jak wymieniał żarówkę w łazience, powodem hospitalizacji był upadek a nie działanie prądu. Sąsiad miał lampę włączaną "po N" co jest jeszcze większym archaizmem. Kiedyś tak właśnie podłączano-żyrandol był cały czas zasilany prądem (L) a włącznik zamykał obwód przewodem neutralnym...
Tylko dwa razy droższe niż 2 modułowe i sto razy tańsze niż pogrzeb. Wiadomo że lepiej osobno, no ale tu chyba mówimy o modyfikacji już istniejącej instalacji na zasadzie wymiany bezpiecznika.Oczywiście, że jeśli nie ma możliwości zastosowania osobnych modułów, to takie rozwiązanie jest lepsze niż żadne. I nie ma nic dziwnego w stosowaniu różnicówki skoro przewód PE bardzo często wystaje z sufitu właśnie do podłączenia żyrandola. Ja nawet w łazience we wnęce na pralkę mam wyprowadzony ze ściany przewód ochronny do uziemienia obudowy (zastałem go już w mieszkaniu).
Ale różnicówka do światła wewnątrz domu... na bogato. :-)
To chyba chodziło o brak PE? Szanse przebicia na metalową obudowę lampy są małe, ale przypadkiem tam nikt palca nie włoży, więc kiedyś się oszczędzało na przewodach. U mnie dopiero jak elektryk przerabiał wszystko od nowa kilka lat temu to pozmieniał.A dla mnie przebicie na obudowę nie jest niczym dziwnym. Sam zastałem w mieszkaniu żyrandol w kuchni z możliwością obracania oprawek. Problem w tym, że można było nimi kręcić bez żadnego ograniczenia (być może jakaś blokada się uszkodziła wewnątrz), resztę można sobie wyobrazić. Przy pierwszej wymianie zastanych halogenów na LEDy i ustawieniu światła wg własnego uznania, wywaliło zabezpieczenie przedlicznikowe na klatce. Faza się urwała i zrobiła pełne zwarcie do obudowy. Lecąc z drabiny mogłem uderzyć głową w kant blatu, więc wszystko mogło się wydarzyć. Całe szczeście tam akurat był przewód ochronny, a zwarcie było pełne (nie było różnicówki).
Tak samo z różnicówką - jak się N odepnie w żyrandolu i ktoś będzie grzebał śrubokrętem przy włączonym zasilaniu to najwyżej z krzesła spadnie. O śmiertelny wypadek raczej trudno, dlatego nawet w nowych instalacjach często elektrycy nie dają różnicówki na wszystko.
Wyłącznik na N to straszne partactwo, ale kiedyś to mało kto zatrudniał elektryka do instalacji w domu. Ostatnio ojcu tłumaczyłem bo podłączył halogen na podwórku - a na ledowych to od razu widać że jest napięcie, bo wyłączone się "żarzą".Takie sytuacje to w rodzinnym domu zastałem po remontach robionych przez "złote rączki". Oczywiście zorientowałem się kiedy dorosłem i liznąłem trochę wiedzy. Nawet faza na przewodzie niebieskim w gniazdach w salonie była... :picardpalm: