A gdyby Twój dziadek zamiast trochę używał gramów, to kiełbasa byłaby mniej smaczna? Poza tym i szczypta i ząbki czosnku to też jednostki miary. Nikt tu nie sugeruje, że trzeba z 12g zawsze kawę parzyć, tylko, że miło wiedzieć ile się nasypało aby wiedzieć co i jak skorygować. To nie szkiełko czy oko, tylko punkt odniesienia czucia i wiary.
Lubie i to, i to. Każda opcja ma swoje wady i zalety. Ekspresy są na dużą skale i powtarzalność nastawione. Ręka na korygowanie w locie, na eksperymenty, na niskie koszty itd.
Myślę, że mimo przekory doskonale rozumiesz o czym tak zawzięcie piszę.
Pewnie męczę kota, ale nie mogę się powstrzymać, chciałbym być dobrze zrozumiany, postaram się prościej.
Świnie różnią się rasami, grubością słoniny, mięso inaczej smakuję gdy zwierzę karmimy paszami, inaczej gdy parowanymi ziemniakami... etc, etc
Kiełbasę na wsi robiło się z wszystkiego co nadawało się na kiełbasę, nikt nie klasyfikował: 2,7 kg odrzynków z szynki, 7,4 kg łopatki...
Geniusz dziadka polegał na intuicji (spojrzał na mięso, ocenił zawartość tłuszczu, doprawił)
i na (przede wszystkim) smaku, przeprowadził trafne korekty.
Mniemam, że dziadek tę wiedzę nabył metodami autopsyjnymi, natomiast z inteligencją musiał się urodzić (twierdził, że nadejdą takie czasy, że chłop będzie traktorem pole orał i wiedział na bieżąco co się na świecie dzieje)
Do tego samego namawiam mniej doświadczonych adeptów sztuki tłoczenia wody przez kawowe ciastko
Zgoda, zważ 14 gramów, wsyp do sitka, zapnij kolbę i smakuj co z tego wyszło, jeśli wierzysz, że można lepiej - kombinuj, Ty tu rządzisz a nie normy.
Nie smakuję - wylej do zlewu.
Jeśli uważasz, że wiesz już wszystko - mylisz się, kolejna Paczka kawy z kolejnej palarni będzie pewnie następnym wyzwaniem...