miklas ty sie nie pytaj o proporcje fusy-gleba:) bo to nieistotne.
rodziciele opowiadali mi o palmiarni w Zielonej Górze gdzie studiowali, popularne miejsce spotkań,była knajpa z wódeczką i rolmopsy ,palenie przy stolikach ,kawa "parrzona" w szkle i parzyłapkach metalowych:)
wszystko co było na stołach lądowało tysz w donicach palm,łącznie z rolmopsami, petami, i wlasnie fusami z kawy, palmy rosły jak na drożdżach i zdrowe były. Co ciekawe to nie chodzi o nawożenie,choć pewnie również w jakimś stopniu, okazuje sie ze fusy z kawy dodane do gleby pomagają tłuc szkodniki, choroby itp.
Pamiętam jak mój dziadek ,mistrz świata w prowadzeniu działki ( z zawodu ogrodnik-prowadzil wielkie ogrodnictwo ) opryskiwał grusze,jabłonie, śliwy i co mu pod szpryce podpadło, własnie wyciągiem z fusów , pamiętam przynoszone z zaprzyjaźnionej knajpy wiadra fusów, lądowalo to w wielkim garze z wodą , gar na ognisko na trójnogu, ważyło sie to cały dzień, rozpalone rano ,gotowalo sie dobre kilka godzin, w nocy stygło a rano jak fusy opadły i sie wystudziło to tą breją pryskane było dokładnie wszytko gdzie pojawiały sie szkodniki czy plamki chorób, działało doskonale.
Oczywiście gruszki nie miały smaku kawy:)
ta breja z przegotowanej kawy działała na mszyce równie dobrze co przegotowane taką samą metodą pety,niedopałki papierosów i popiół z popielniczek w knajpie.