Chodzi mi po głowie taka szalona wizja: lokal w centrum Warszawy/Krakowa "Królestwo Kawy", gdzie będzie można:
- napić się kawy speciality/single origin wedle życzenia każdego klienta - np. Janek pije Etiopię średnio paloną, a Ewa, z którą przyszedł na randkę - mocno paloną Brazylię - sprzęt będzie to umożliwiał - będą odpowiednie młynki z zerową retencją i odpowiednie wagi automatyczne odmierzające pojedyncze shoty
- wybrać metodę przyrządzania - espresso jako podstawa, ale też np. kawiarka, metody przelewowe
- palarnia i jej praca widoczna dla klientów
- żywe krzewy kawowe jako element wystroju
- sprzedaż kawy, której właśnie klient spróbował lub dowolnej innej, prosto z palarni (a raczej te 2-3 dni po wypaleniu)
- zapisać się na wycieczkę z zaprzyjaźnionym biurem podróży na plantację kawy w Ameryce Płd./Środkowej
- brak ciast/kanapek i tego typu bzdetów.
Czy takie coś ma sens z biznesowego punktu widzenia? Podobno nawet 50% przychodów kawiarni to właśnie jedzenie, a nie kawa, więc mam obawy, że to nie wypali.