Nie mogłem się powstrzymać i nie czekając aż termopara przyjdzie, uruchomiłem palareczkę.
Testowe ziarenko z Arkomu, 100g jakiejś Etiopii Yirgacheffe, ale nic więcej o niej nie wiadomo.
Byłem przygotowany na to, że pierwszy wypał w życiu będzie do wyrzucenia, tymczasem albo miałem fuksa, albo studiowanie wykresów palenia zaowocowało
Termometr wydaje się być lepszy niż się spodziewałem. Rozgrzałem palarkę do ok. 200 stopni i wrzuciłem ziarenka, palnik średni. Temperatura spadła do ok. 160 i powoli rosła. Kręciłem ok. 90obr/min. Po 8:30min ziarenka zaczęły pykać (spodziewałem się głośniejszych harców) i w 10 minucie przerwałem palenie wysypując ziarenka.
Bez dymu, bez wielkiego bałaganu z łupinkami - posprzątanie po tym to 5 sekund odkurzaczem wcześniej użytym do chłodzenia ziaren w prowizorycznej konstrukcji.
Na oko bez ziarna rewelacji, ale zdarzało mi się spotykać bardziej nierówne palenie w "prawdziwych" palarniach.
Nie mogłem powstrzymać się i po godzince dripnąłem sobie 10 gramów.
Szczęka mi opadła, bo z ręką na serduchu, ale... nawet smakowało!
Cholera, naprawdę pijalne. Jak Etiopia. Może ciut więcej karmelu niż zazwyczaj, ale kwasek na końcu jest!
KonkursPierwszemu, który zgłosi poniżej zainteresowanie wyślę gratis malutką (malutką, bo jest tego mało, a chciałbym Żonę poczęstować zanim wszystko wypiję) próbkę tegoż mojego pierwszego w życiu wypału