Umiarkowanie zaciekawiony trendami "barel ejdżingu" itp.
przeprowadziłem eksperyment z kawą "wine infused".
Myślałem że będzie klapa, a tu jestem wręcz przerażony "nie-negatywnym" rezultatem...
Widziałem w necie różne przepisy (np. z kąpaniem kawy w winie...), ale żaden mnie nie przekonał i spróbowałem wziąć to na intuicję i improwizację.
Wziąłem 500 g zielonej mytej Kolumbii Santa Marta, kawy zbalansowanej, słodkiej, ale na swój sposób "zwykłej", wręcz nieciekawej. Moczyłem ziarna przez tydzień w 150 ml czerwonego wina (ot, jakieś Primitivo ze średniej półki):
https://i.imgur.com/a/j4MiH24Ziarna ładnie wchłonęły cały płyn i lekko napęczniały.
Następnie przez kilka godzin podsuszałem w otwartym piekarniku w 35-40 stopniach do czasu aż masa ziaren osiągnęła 530 g. Ziarna nieco zmieniły kolor w stronę "naturala" i co ciekawe aromat również z "naturalami" zaczął się kojarzyć.
https://i.imgur.com/a/N1wOM40Palenie za bardzo nie odbiegało od standardu, troszkę musiałem podbić moc, ale profil wyglądał dość standardowo. Oczywiście upiekłem też drugie 500 g Kolumbii dla porównania.
No i w filiżance nagle zaczęło się dziać, bo w cuppingu jednoznacznie wybieramy ją jako tę ciekawszą, smaczniejszą. Ewidentne winne aromaty i długi, ciekawy, fermentowany posmak. Żonie kojarzy się wręcz z kawą aromatyzowaną, a mnie z jakimś "hardkorowym", ciężkim naturalem typu Kostaryka el Tirra.
W cappu jest mega.
Następnym razem spróbuję jednak ciut dyskretniej z winem, może mniejszą dawkę.
Tak czy owak to jest chyba całkiem fajny sposób na dodanie "funky twistu" do nieciekawego ziarna