Gdy żona idzie do roboty na drugą zmianę, to nie jedzie swoim autem, bo się boi prowadzić ze względu na duży ruch w mieście. Auta używa tylko, gdy ma pierwszą poranną zmianę lub trzecią na noc. Swoją drogą, jak można pracować w nocy, ale żona nie dość że lubi swoją robotę, to jeszcze pasuje jej praca w nocy. Wracając: po południu piję podwójne espresso x2, bo muszę po nią jechać po 22⁰⁰, przy jednym espresso ciężko by było mi dotrwać do tej godziny, więc dodatkowa porcja kofeiny załatwia sprawę. Dzisiaj byłem w jednym z oddziałów i zauważyłem ostatnią paczuszkę Javy Gwatemali Todosantarity, więc nastąpiła szybka konfiskata, bo z tej dostawy swoją dawno wypiłem. Otworzyłem paczkę i..., nie, nie, pokolei. Najpierw, gdy wróciłem z trasy do domu od razu włączyłem ECM-a, żeby się wygrzał, jak będę obiad spożywał. Rzadko używam sitka VST 15g, ale mając w zanadrzu drugą kawkę do konsumpcji, siłą rzeczy musiało zostać użyte.
Ziarno Java 001, doza 15g, 1Zpresso 1,5 klika, czas ekstrakcji 28s, uzysk 39,5g. Typowy smak włoskiej klasyki w ciemnym paleniu ziarna, tylko o niebo lepszy: gorzka czekolada, orzech, karmel i jakiś owoc, deklarowana przez opis palarnii jeżyna, może i tak - nie wiem, nie jadam
Espresso bardzo smakowite
W międzyczasie została włączona Elektra. Otworzyłem "starą" Gwatemalę i wąchnąłem bezpośrednio z torebki. W nozdrza uderzył mnie obezwładniający aromat owoców. Tak jak w przypadku 001 użyłem do mielenia 1Zpresso na kliku 1,5, doza 15g do podwójnego fabrycznego sitka Elektry, czas ekstrakcji: w Elektrze liczę tylko sekundy podczas preinfuzji, w tym przypadku przy kawkach średnio palonych i owocowych 20s, resztę załatwia sprężyna, uzysk 26,6g. Siorbnięcie i pierwsze, mocne uderzenie grejpfruta, potem słabsze tej suszonej śliwki i zero czekolady, prawdopodobnie przez sporą preinfuzję. Jak ktoś lubi owocowe ristretto, to jest to ziarno dla niego. Ja też takie lubię. Fajna sprawa, polecam każdemu, gdy w krótkim odstępie czasu zaatakowane zostaną nasze kubki smakowe tak diametralnie różnymi w smaku kawkami.
Byłem już przekonany, że najbardziej pasują mi kawki po miesiącu od wypalenia i coraz bardziej w tym się utwierdzam. Tę Gwatemalę piłem po 7 dniach, ale ta "stara", jak określił miesięczne ziarno pewien wokowicz, dzisiejsza lepiej mi smakowała.