Dzisiaj zrobiłem kolejne doświadczenie. Tym razem przedmiotem była palona na małym samplerze (z zasady krótko i bardzo jasno) naturalna Etiopia, czyli kawa o obłędnym, pięknym aromacie leśnych jagód. Wystarczyło mi jej tylko na dwa podejścia w Hario V60 po 15g/250ml każde. Za pierwszym razem kawę zmieliłem dość grubo, a proces zaparzania trwał nieco krócej niż 3 minuty. Za drugim razem zmieliłem wyraźnie drobniej, a kawa zaparzała się nieco dłużej niż 3 minuty. W sumie różnica okazała się niewielka, ale druga kawa była słodsza i pełniejsza, bardziej wyrazista... Wydaje mi się, że gdybym jeszcze drobniej te ziarna zmielił, efekt nie byłby zły, nie byłby gorzki z racji dłuższego czasu zaparzania, a kto wie — może byłby słodszy?
Muszę się jeszcze przyjrzeć roli młynka w tych wszystkich doświadczeniach z kawą. Przedtem trudno było mi z jakąkolwiek kawą ustawić się tak, by proces zaparzania był krótki i trwał około 3 minut. Przedtem jednak korzystałem z rumuńskiego DIP-30 z płaskimi żarnami 80mm. Jako że jest to nowe urządzenie, kupione rok temu, chętnie z niego korzystałem, zapominając o staruszku Mahlkonig Guatemala. Powrót do Mahlkoniga potwierdził znaną tezę, że niemieckie młynki mielą kawę na równe drobiny. Ewidentnie mniej pyłu jest w ich produktach.
Przy okazji, taka zabawna wiadomość. Gdzieś na FB znalazłem informację o tym, że espresso zawiera dwa razy więcej furanów niż drip, ale jednocześnie zawiera dwa razy mniej niż espresso z kapsuł. Furany są kancerogenami.