Od paru dni testuję filtr bawełniany, stożkowy, o taki
http://pracowniapolnoc.com/filtr-do-kawy-bawelniany-prod355631.htm. Biorąc pod uwagę litry wody potrzebne najpierw do wygotowania a potem do płukania, to nie jest to ani #zerowaste ani #lesswaste
, ale ponieważ mogłem go kupić na miejscu i był niedrogi, to spróbowałem.
Używam w V60, pierwsze wrażenia są jak następuje:
- wymaga drobniejszego mielenia, bo przepływ jest szybszy niż przez papier
- do preinfuzji trzeba dolać parę g więcej, zarówno przez szybszy przepływ jak i wrażenie, że filtr chłonie nieco więcej wody
- po kilku zaparzonych dripkach wydaje mi się, że filtr zabiera całkiem sporo kwasowości (póki co przelewam mytą Etiopię z Euro)
- szybko schnie (płuczę, odciskam, rozkładam w dripperze i stawiam w ciepłym miejscu)
- otrzymany napój nie jest tak czysty jak z filtra papierowego, ale nie tak mętny jak z aeropressu
W sumie szału nie ma, ale jak za 30zł za dwie sztuki i lokalne rękodzieło, to fajne doświadczenie. Jest starannie uszyty, ma uszko do powieszenia i ogólnie robi dobre wrażenie. Pewnie jak z każdym nowym urządzeniem kawowym trzeba trochę czasu i zaparzonych kawek, aby uzyskać w pełni satysfakcjonujące efekty. Ogólną użyteczność oceniam na poziomie Prismo: nie "must have", ale jeśli ktoś się lubi pobawić, to czemu nie.