Kraków, Rynek, Wedel, piątek koło 16ej.
Dwa piwa, dwa ciastka, 106 zł
Przychodzi kelner o twarzy nieskalanej myśleniem.
Poproszę rachunek.
Wraca, kartą?
Tak.
Mogę doliczyć 30zł?
Nie.
Zapłaciłem 106, nabzdyczony odszedł.
W 90% daję napiwki. Nieczęsto się zdarza aby knajpa czy recepcja nie dostała napiwku.
Ale prawie 30% i ta forma?
On nawet tych 30 zł nie określił mianem napiwku.
Kilku znajomych ma zasadę, że napiwków nie daje nikomu. Wychodzą z założenia, że skoro oni nie dostają, mimo wychodzenia poza zakres swoich obowiązków, to nie są zobligowani do ich dawania innym.