Na dworze ciepło - postanowiłem więc zabrać się za kawę na zimno. Z braku jakiegokolwiek drippera w "specjalistycznej maszynerii w ruch poszedł French Press.
Kawa - konkursowa Rwanda Sake od Gorana - po zmieleniu i odsianiu pyłu 36g, przemiał to typowy gruz do FP.
Woda - dostarczona w postaci kostek lodu - 300g (więcej mi się nie mieściło do FP)
Technika - kawa trafia na dno FP, na kawę kładę tłok od FP na którego sitkach umieszczam kostki lodu. Sprzęt chowamy do lodówki. Całość nastawiłem w środę o 17:30, jeszcze wczoraj wieczorem na górze był lód. A terazc(po prawie 39 godzinach), piątek o 09:00,
trafiła do szklanki. Całość przed przelaniem wymieszałem w FP - były piękne warstwy kawy, na górze czysta woda. Do szklanki trafił piekny "herbaciany" w kolorze napój. Taka herbata jak leci z kranu zaraz po tym jak włączą wodę po awarii
Mętne i brudne
Aromaty - napój pachnie identycznie jak nie mielone ziarna - ale co jest w aromatach tej Rwandy to się nie podejmuje opisać. Smak - na pierwszym planie owoce i lekka słodycz, coś jak brzoskwiniowe ice tea, ale brzoskwinie nie przytłaczają. Kawa ma moc, pobudza, ale jednocześnie bardzo lekko wchodzi
Po chwili pojawia się lekka herbaciana goryczka. Orzeźwienie jest gwarantowane.
Co bym zmienił - mniejsze kostki lodu - wtedy łatwiej dodać lód a i więcej się go zmieści.
Zdjęcia może następnym razem